Od autorki: Oto krótkie opowiadanie o Splinterze i Big Mamie z Rise Of The Mutant Ninja Turtes~ Akcja opowiadania dzieje się po sezonie drugim, przed akcją z filmu.
…
Głosy z telewizora rozbrzmiewały. Rozchodziły się echem po opuszczonej stacji metra, która kilka dni temu została przejęta przez cztery żółwie i pewnego szczura. Słabe światło telewizora oświetlało pokój. Splinter przyglądał się swoim śpiącym synom. Jego chłopcy byli zakopani między poduszkami i kocami jakie zabrali ze starego domu. Zmęczeni, ale bezpieczni. Ta scena napawała go ulgą. Były momenty, gdy sądził, że nie uda im się przetrwać walki. Ale dali sobie radę. Razem.
Splinterowi trudno było przyzwyczaić się do nowego miejsca tak samo jak jego synom. Niewiele rzeczy z ich starego domu ocalało. Tylko, że nie było to takie ważne. Może i stracili kryjówkę, ale to było tylko miejsce. Nie mógł zaprzeczyć, że spędzili tam wiele miłych chwil i mimo wszystko czuł żal. Jego chłopcy w tak młodym wieku musieli zmierzyć się z przeraźliwym potworem, który prawie pozbawił ich życia – Shredderem. Tylko dlatego, że za młodu Yoshi był zbyt arogancki i przepełniony żalem, aby chociaż wysłuchać tego co miał do powiedzenia jego dziadek. Może gdyby tylko był mądrzejszy…
Tylko nie mógł zmienić przeszłości. Zrobił to co zrobił. Westchnął spoglądając jeszcze na synów, którzy wtulały się w siebie nawzajem. Uśmiechnął się lekko na ten widok. Jego dzieci były bezpieczne i nic innego nie powinno się dla niego liczyć. Udało im się.
Splinter zniknął w głębi korytarza, krocząc bezszelestnie. Jego chłopcy spali niewzruszeni odgłosami telewizora, więc nie było mowy, aby usłyszeli jak ich ojciec wymyka się w nocy. Mimo to Yoshi wolał, aby żaden z jego synów nie wiedział, dokąd się wybiera, w szczególności Leonardo. Były pewne rzeczy, które nie mogły czekać dłużej i Splinter musiał znaleźć odpowiedzi na swoje pytania. Nawet jeśli nadzieja na ich uzyskanie była nikła, musiał chociaż spróbować.
Po prostu coś wewnątrz niego kazało mu iść i przekonać się na własnej skórze. Zerknął jeszcze raz na stare zdjęcie, który trzymał w dłoni. Zabrał je z apartamentów Big Mamy kilka miesięcy temu. Podejrzewał, że już pewnie domyśliła się, że je ukradł, bo kto inny mógłby bezszelestnie zakraść się do jej apartamentu?
Wsunął zdjęcie z powrotem do kieszeni, wychodząc z tunelu metra.
…
Jej zwykle rozświetlony gabinet, dzisiejszej nocy skąpany był w pół mroku. To był jej pierwszy dzień pracy, gdy medyk pozwolił jej wstać z łóżka. Nie mogła sobie pozwolić na kolejny dzień zwłoki. Miała wiele zadań do zrobienia, a świat na nikogo nie czekał.
Ktokolwiek kiedykolwiek powie jej, że świat się nie zawali, jeśli pozwoli sobie na kilka dni rekonwalescencji jest idiotą i nie ma za grosz pojęcia jak działa biznes. Starczył niespełna tydzień, aby nagromadziło się tyle spraw, że Big Mama nie była pewna czy uda jej się ze wszystkim uporać.
Rekompensata dla klientów hotelu, którzy ucierpieli przez “wymknięcie się” jej championa spod kontroli.
Spotkanie z Radą Ukrytego Miasta, aby wyjaśnić jej “mały wybryk” w postaci Battle Nexus New York. Prawdopodobnie będzie zmuszona wpłacić spory datek na budżet miasta.
Remont hotelu.
Odszkodowanie dla pracowników, którzy ucierpieli…
Nie chciała nawet myśleć co jeszcze jest na jej liście rzeczy do zrobienia.
Odłożyła na bok długopis, prostując się na krześle. Zaczęła masować zdrową ręką swoje skronie. Silny ból głowy utrzymywał się od kilku dni, ale eliksiry jakie miała zdawały się go chociaż trochę łagodzić. Mimo to drażniło ją słabe światło lampy, ale nie mogła pracować po ciemku. Uciążliwym była też dla niej złamana ręka oraz uszkodzone żebra. Każdy gwałtowniejszy ruch sprawiał jej nieprzyjemny dyskomfort. Przez myśl przemknęło jej, że może powinna jeszcze kilka dni odpocząć tak jak radził jej medyk, ale szybko to odrzuciła.
Nie mogła pokazać, że jest słaba. Była Big Mamą. Kilka złamań czy siniaków nie powinno przeszkodzić jej w prowadzeniu imperium. I tak już wystarczająco wypoczęła.
Zamknęła oczy, próbując oczyścić umysł zanim wróci do przeglądania dokumentów. Nie może przez 15 minut czytać tej samej strony. Po pomieszczeniu rozległo się ledwo słyszalne skrzypnięcie. Big Mama ściągnęła brwi, ale dalej nie otwierała oczu. Pewnie ktoś z pracowników przechadza się korytarzem. Wzięła głęboki wdech, wracając do pracy. Starała skupić się na dokumencie, mówiącym o szkodach na piętrach dwadzieścia dwa i dwadzieścia trzy.
Dziura w suficie na korytarzu, zalane trzy pokoje. Ściana między pokojem 234 i 233 zawaliła się. Może zrobi z tego jeden większy apartament? Wyjście taniej niż remont dwóch pokoi.
Ponownie po jej gabinecie rozległ się szelest. Drobna chwila, jakby coś musnęło podłogę. Czyżby umysł płatał jej figle? Nikogo oprócz niej nie było w gabinecie. Poprawiła swoje okulary nie odrywając wzroku od dokumentu. Może odzywa się zmęczenie?
Zignorowała szelest, próbując zebrać resztki swojej siły, aby skupić się na papierkowej robocie. Musiała przejrzeć dzisiaj jeszcze parę dokumentów, zanim uda się na spoczynek. Szelest pojawił się ponownie. Nie wiedziała czemu, ale ten trudny do opisania dźwięk zdawał jej się znajomy. Jakby słyszała go wiele razy.
Bawiła się długopisem, zastanawiając się jak taki szelest może być jej znajomy. Nagle doznała olśnienia. Sama skarciła się w myślach za swoje roztargnienie. Zbyt długo pozwoliła mu buszować po swoim gabinecie. Odłożyła długopis, prostując się na krześle. Ponownie rozbrzmiał szelest, ale teraz wiedziała do kogo należy.
- Czy zamierzasz dalej ukrywać się w cieniu, Yoshi? – zapytała pewnym siebie głosem Big Mama, wpatrując się w ciemny róg swojego gabinetu. – A może powinnam mówić Splinter? – Mimo, że nie mogła dostrzec go w ciemności, przeczucie mówiło jej, że patrzy wprost na niego. – Czy może polubiłeś to życie jako szczur?
Jej donośny głos rozchodził się po biurze. Biła z niego pewność siebie, a może nawet wyższość. Big Mama wiedziała, że trafiła w czuły punkt, gdy tylko rozległo się ciche skrzypniecie. Wiedziała jak bardzo Yoshi w przeszłości cenił swój wygląd. Zawsze starał się dobrze prezentować, nawet w trakcie walk na jej arenie. Wiedziała co robi, aby wywabić go z cienia. Nie mogła pozwolić, aby dalej szwendał się po jej gabinecie.
– Jak zwykle uprzejma – rzekł, marszcząc wąsiki Splinter.
Nawet jeśli wiedziała jak obecnie wygląda, trudno było jej się przyzwyczaić. Szare futro. Wąsiki. Wyglądał tak obco, a jednak potrafiła w nim dostrzec dawnego Lou. Te ciemne brązowe oczy, które bacznie ją obserwowały. Lekko zadarty do góry nosek i ściągnięte brwi.
Yoshi wiedział, że nie było sensu już się ukrywać. Skierował się w stronę słabego światła lampy jej biurka. Pierwszą rzeczą jaka zwróciła jego uwagę był gips na jej lewej ręce. Zmarszczył brwi. Spodziewał się, że będzie ranna po tym co powiedzieli mu jego synowie, ale usłyszeć a zobaczyć to dwie różne kwestie. Nawet w półmroku mógł dostrzec lekki grymas na jej twarzy, chociaż stara się utrzymać typowy dla siebie uśmieszek. Nie umknęło jego uwadze ciemne cienie pod jej oczami oraz pusta buteleczka po eliksirze. Wiedział dokładnie co mogło tam być, bo sam korzystał z tego eliksiry wiele razy po swoich walkach na Arenie.
– Jak się czujesz? – zapytał wprost Splinter.
Nie zamierzał ukrywać zaniepokojenia jakie rozbrzmiało w jego głosie. Jeśli ostatnie dni, czy miesiące go czegoś nauczyły, to to, że musi być szczery. Nie dla innych, ale przede wszystkim dla siebie. Nie było sensu ukrywać powodu, dla którego tu przyszedł. Może było to głupie, patrząc na to, że rozmawiał z Big Mama, ale miał nadzieję, że jeśli będzie wobec niej szczery to ona odwdzięczy się tym samym.
– Bywało lepiej – odrzekła Big Mama, odwracając głowę od swojego gościa. Nie chciała, aby zauważył zaskoczenie jakie pojawiło się na jej twarzy. Nie spodziewała się, że zapyta tak bezpośrednio. Ale ona nie mogła pozwolić sobie na chwilę zawahania. Kątem oka zauważyła westchnienie ulgi u Yoshiego. Widziała jak zmarszczka na jego czole znika, a ramiona delikatnie opadają. Zastanawiała się, ile prawdy jest w jego zachowaniu, a ile gra, aby coś od niej wyciągnąć. Zwykle potrafiła odczytać ludzi, czy yokai. Tylko Yoshi był dla niej tajemnicą. Kiedyś myślała, że zawsze był przy niej szczery… Ale każdy na tym świecie ma jakiś ukryty motyw. Każdy czegoś chce. Nie ma nic za darmo. Jeśli szybko zorientowałeś się czym one dokładnie są miałeś przewagę. Big Mama nie mogła sobie pozwolić być w tyle. – Ale to nie jest coś z czym sobie nie poradzę.
Mimo to pozwoliła sobie dokładnie przyjrzeć się mężczyźnie. Nie widząc u niego żadnych widocznych obrażeń poczuła dziwną ulgę w sercu. Yoshi czuł jak Big Mama go lustruje, nawet jeśli starała się to ukryć. Może ktoś kto nie był z nią tak blisko jak on nie zauważyłby tego jak bacznie mu się przygląda. Ale żadne z nich nie potrafiło głośnio powiedzieć tego co chcieli.
– Jak zawsze pełna energii – skwitował Yoshi, uśmiechając się lekko. Mimo wszystko stchórzył i nie powiedział jej, że cieszy się, że nic poważnego się jej nie stało. Big Mama zawsze go onieśmielała. Miała w sobie coś przez co Yoshiemu brakło słów. Dzisiaj nie było inaczej. Mimo widocznego zmęczenia, dalej promieniała tą samą siłą, którą widział podczas ich pierwszego spotkania.
– Nie może być inaczej mój drogi – odparła frywolnie, poprawiając kosmyk włosów, który zsunął się podczas ich rozmowy. Odwróciła się do mężczyzny, patrząc mu w oczy. Ogarnęło ją zmęczenie. Ten dzień naprawdę był ciężki, a ona z chęcią zarzuciłaby wszelkie gierki, jeśli pozwoliłoby jej to skrócić tę rozmowę. Niestety nie mogła. Kobieta taka jak ona musiała trzymać się na baczności, w szczególności przed mężczyzną, którego miłość zdradziła. Nie mogła być pewna co będzie chciał zrobić. – Ale chyba nie przyszedłeś tu tylko po to, prawda?
Splinter wpatrywał się w kobietę, próbując ubrać swoje myśli w słowa. Wiedział po co tu przyszedł, ale gdy doszło do tego momentu dopadły go wątpliwości. Spuścił wzrok, zastanawiając się czy to był dobry wybór. Big Mama nieustannie wpatrywała się w niego. Każdą inną osobę by pośpieszyła, aby nie marnowała jej czasu, ale nie Yoshiego. Chyba dalej coś dla niej znaczył, skoro dała mu czas do rozmyślań. Albo sama była ciekawa co miał jej do powiedzenia. Nie była tego pewna.
Widziała jak jego ramiona delikatnie się napinają. Pazurami przejechał po swoich siwych włosach. Pamiętała tę jego manierę. Robił tak za każdym razem jak miał jakąś zagwozdkę. Nie zapomni tych wieczorów, gdy razem przegadywali całe noce. Miała wiele okazji, aby zapamiętać, jak się zachowuje. Przebiegło jej przez myśl, że mimo tylu lat niektóre rzeczy się w nim nie zmieniły.
– Dlaczego… – zaczął Yoshi, a potem podniósł głowę. – Dlaczego to zrobiłaś? – Jego głos zadrżał.
– Czy to nie oczywiste? – zapytała mrużąc lekko oczy, a z jej twarzy nie schodził ten chytry uśmieszek. Splinter widział, jak przekrzywia głowę. Robiła tak zawsze, gdy chciała się podroczyć. Wyprowadzić rozmówcę z równowagi, aby pokazał wszystkie swoje karty. Na innych mogło to działać, ale nie na niego.
Wpatrywali się w siebie. Mierzyli się wzrokiem. Oboje czekali, aż to drugie pęknie. Za dawnych lat obydwojgu zależało na tym, aby wygrać kłótnie czy starcie. Wtedy nie potrafili odpuścić. Yoshi zwykle wybuchał jako pierwszy, kierowany gniewem. Krzyczeli na siebie. Yoshi obwiniał ją, że kobieta nie potrafi się przed nim otworzyć i używa na nim swoich sztuczek. Ona z kolei łapała go za słówka i wbijała szpilę, chowając się za murem.
Tylko od tamtego czasu minęło już wiele lat, a Splinter nie był już tamtym człowiekiem.
Big Mama widziała jak jego postura się zmienia. Zdawało jej się, że jest bardziej wyprostowany. Jakby pewniejszy siepie. Na jego twarzy zagościła powaga, której nigdy wcześniej u niego nie widziała. Mimowolnie uśmieszek zszedł z jej twarzy. Jeszcze przez moment wpatrywała się w niego, jakby nie mogąc uwierzyć, jak się zachował. To było tak inne od tego co pamiętała.
– Po prostu bardziej mi się to opłacało – powiedziała, spoglądając na papiery na biurku. Splinter wiedział, że próbowała mu pokazać jak obojętnie podchodziła do całej sprawy. Chciała pokazać jak niewielkie to zrobiło na niej wrażenie. Wsunął rękę do kieszeni, dotykając zdjęcia. Po prostu dalej tam stał i czekał. Big Mama czuła jakby ta odpowiedź mu nie wystarczyła, więc mówiła dalej. Zaznaczyła coś w dokumencie. – Shredder był dobrym czempionem. Nie tak wspaniałym jak ty – mówiła, zawieszając na moment wzrok na Yoshim. Nie umknęło jej uwadze jak mężczyzna lekko drgnął. – Ale gdy przestał spełniać swój cel, trzeba było się nim zająć. Akurat, gdy Shredder zaczął sprawiać problemy, pojawili się twoi synowie – Tym razem dostrzegła jak zadrgało mu ucho. Nie była pewna jak to zinterpretować w wykonaniu Yoshiego, ale zareagował. – Żal byłoby ich nie wykorzystać to pozbycia się tego problemu.
Przez cały swój wywód była taka spokojna. Każde jej słowo było starannie dobrane. Splinter znowu czuł, że starała się go wyprowadzić z równowagi. Wspomnienie o jego przeszłości. Big Mama pamięta, jak był przeciwny dalszym walkom na Arenie. Wspomnienie o jego synkach, wiedząc jak są dla niego ważni. Mówienie w tak bezczelny w jego mniemaniu sposób o użyciu jego synów jako narzędzi, aby posprzątać problem jaki po części stworzyła.
Nie mógłby powiedzieć, że go to nie zdenerwowało, ale Splinter nie był już tak krótkowzroczny jak kiedyś. Nie zamierzał też ignorować tego przeczucia, które mówiło mu że prawda jest inna. W przeszłości nie zaufał temu przeczuciu i zapłacił za to wysoką cenę. Tym razem nie zamierzał pozwolić jej ukryć prawdy.
Początkowo nie zamierzał tego robić, ale nie dała mu wyboru. Tym razem nie pozwoli jej uciec od odpowiedzi. Nawet jeśli straci to zdjęcie, to może wreszcie usłyszy prawdę. Chyba na to zasłużył po tym wszystkim.
Podszedł do niej powoli, ale pewnym krokiem. Widział jak Big Mama bawi się długopisem, grając zrelaksowaną. Ale on wiedział, że bez problemu mogłaby w każdej chwili wcisnąć guzik bezpieczeństwa, który był zamaskowany obok kubka z długopisami. W mniej niż minutę przybyliby tu jej najlepsi pracownicy. Mimo to nie wezwała ich. Nie umiała stwierdzić, dlaczego. Nie widziała w Yoshim zagrożenia. Nie takiego. Yoshi był mężczyzną z zasadami. Tego jednego była pewna.
Widziała, jak sięga do kieszeni, a potem zamarła. On miał to zdjęcie. Położył jej przed nią. Kobieta chwyciła je, przyglądając mu się uważnie. To było jej zdjęcie. Schowane w jej apartamencie. W jej szafce. On był tutaj, a ona tego nie wiedziała. Czuła jak wzbiera w niej złość. Nie zastanawiała się, czy jest zła na to, że włamał się do jej pokoju i ukradł zdjęcie, czy może na samą siebie, że się nie zorientowała. Myślała, że je gdzieś zgubiła.
W swojej złości, nie zauważyła jak na twarz Splintra wkradł się smutek i pewna tęsknota. Naprawdę nie chciał stracić tego zdjęcia.
– Jak ty! – zamierzała wrzasnąć na mężczyznę, ale nagły ból w żebrach jej przeszkodził. Przez moment zabrakło jej tchu, podparła się zdrową ręką o blat biurka. Skuliła się, próbując wziąć wdech.
Splinter znalazł się przy niej. Chciał jakoś pomóc. Nie zamierzał jej, aż tak zdenerwować. Nie chciał, aby przez niego cierpiała. Mimo wszystko w głębi serca dalej mu na niej zależało. W jakiś dziwny, pokrętny sposób chciał dowiedzieć się czy kobieta, którą kochał odwzajemniała jego uczucia.
– Nie dotykaj mnie – warknęła na niego Big Mama, zanim zdążył cokolwiek zrobić.
Spojrzała na niego spode łba. Gdyby tylko była zdrowa, dałaby mu popalić. Mężczyzna znieruchomiał. Zaskoczony jej gwałtownością nie śmiał się poruszyć. Big Mama skupiła się na oddechu, siadając na krześle. Oparła się, zamykając z bólu oczy. Nie obchodziło jej, że Splinter to widzi. To nie to było w tej chwili ważne. Big Mama uspokoić oddech, rozmyślając nad swoim kolejnym krokiem.
Była zła. Zirytowana. Najchętniej wyrzuciłaby go stąd. Ale czuła też dziwną ulgę. Może szczęście? Było w niej tyle emocji, że miała ochotę płakać. Dawno nie czuła się tak wytrącona z równowagi. Spojrzała na Yoshiego, który dalej stał bok niej. Widziała, że chciał usłyszeć prawdę. Tylko jaka, że Big Mama sama nie była pewna, co nią było. Wiedziała za to jedną rzecz. Była Big Mamą. Właścicielką Nexus Hotel i Areny Battle Nexus. Miała swoje imperium i długą drogę jaką musiała przejść, aby osiągnąć to wszystko. W tym świecie kobieta taka jak ona, nie mogła pozwolić sobie na chwilę słabości. Inaczej zostałaby pożarta przez innych, tak jak ona robiła to tysiące razy.
– To była decyzja czysto biznesowa. Wtedy jak i teraz – mówiła powoli i starając się utrzymać spokój. – Wybrałam ciebie na mojego championa i zrobiłam wszystko, abyś się nim stał. Nie protestowałeś. Przynajmniej nie na początku.
Splinter zacisnął dłonie w pięści. Futro na jego karku delikatnie najeżyło się. Czuł, że to nie jest cała prawda. Nie mogła być.
– A co z nami? Z tym co mieliśmy?
– Yoshi – przerwała mu Big Mama, patrząc w oczy. Widziała, jak zaczyna się trząść, ale to nie było ważne. Musiała go uświadomić. – Miłość to słabość. A ty byłeś tylko inwestycją, która się opłaciła. Spisałeś się jako champion. Nie jesteś mi już dłużej potrzebny. – Mówiła powoli i wyraźnie, podkreślając ostatnie zdanie. Te słowa rozdzierały serce Splintera. – Pomogłam twoim synom tylko dlatego, że to było bardziej opłacalne niż pozwolić szaleć temu maniakowi.
Zapanowała między nimi ciężka cisza. Oboje patrzyli sobie w oczy. Splinter wiedział, że to nie jest prawda, a przynajmniej nie do końca. Mimo to jej słowa bolały. Uderzały tam, gdzie bolało najbardziej. Otwierały stare rany, z którymi tak trudno było Splinterowi się pogodzić.
– Teraz, jeśli pozwolisz, niektórzy mają pracę, która muszą wykonać. A ty masz synów, którzy chyba wymagają twojej uwagi – Big Mama odwróciła się w stronę dokumentów, ignorując szczura.
Sądziła, że odejdzie i nie pomyliła się. Słyszała, jak Splinter oddala się w stronę okna. Mężczyzna stanął przy otwartym oknie, przyglądając się odbiciu Big Mamy. Siedziała pochylona na biurkiem, jakby nigdy nic się nie stało. Splinter westchnął ciężko.
– Sam nie wiem na co liczyłam – powiedział Splinter z takim żalem w głosie, że Big Mama siedziała sparaliżowana. – Chyba na to, że chociaż raz będziesz ze mną szczera.
Kobieta nie była pewna, dlaczego te słowa zabolały ją bardziej niż cokolwiek czego w życiu doznała. Jakoś jego słowa i to jak je powiedział, ubodło ją bardziej niż wtedy, gdy myślała, że od niej uciekł. Odwróciła się w stronę okna, otwierając usta.
Tylko Splintera już nie było.
Sama nie wie, czego miała się spodziewać po tym jak go potraktowała. Big Mamie samej trudno było w to uwierzyć, ale chciała, żeby znowu nazwał ją swoją Sassy Sugar Badger.
– Niestety, w tym okrutnym świecie przetrwają tylko najsilniejsi, Hyggypoo – powiedziała szeptem, sięgając po ich stare zdjęcie.
Wpatrywała się w nie i czuła jak boli ją serce. Ściska w piersi i doskwiera bardziej niż stłuczone żebra. Yoshi był przeszłością, a on nie mogła się w niej zatracić. Nie mogła okazać słabości, bo w takim świecie żyła. Mimo to przez myśl przebiegło jej czy postępowała słusznie. Czy po drodze, pnąc się na szczyt, nie straciła czegoś cennego? Czy nie straciła szansy na coś lepszego, gdyby tylko pozwoliła sobie na odrobinę szczerości?
Westchnęła ciężko, chowając zdjęcie do szuflady. Miała ważniejsze sprawy na głowie niż niedoszły romans. Musiała skoncentrować się na swoim biznesie. Wiedziała, że droga, którą obrała nie będzie łatwa. Ale ona poradzi sobie z każdym wyzwaniem. Musi, bo w tym miejscu nie ma już odwrotu.
W tym czasie Splinter wracał do domu. Do swoich ukochanych synów. Może i cierpiał przez to co się stało. Może był głupi, bo uwierzył, że Big Mama może się zmienić. Musi iść do przodu. Będzie bolało, ale ma nowe światło, w którego kierunku może podążyć. Swoich synów.
1 thought on “Słowa, które boimy się powiedzieć ”