Kim jest autorka?
Shari Lapena to około piędziesięcioparoletnia kobieta, która jest autorką takich książek „Niechciany gość”, „Nieznajoma w domu”, czy „Para zza ściany”. W tej recenzji przyjrzę się jej nowej książce „Ktoś kogo znamy”.
Shari pisze książki z gatunku thrillerów oraz kryminałów.
Co mamy na okładce?
Książka „Ktoś kogo znamy” prezentuje się naprawdę dobrze. Przedstawia ona zdjęcie typowego amerykańskiego domu na przedmieściach. Cała okładka jest w odcieniach fioletu, dzięki czemu wybija się na niej biały tytuł „Ktoś kogo znany”. Białe litery lekko zbryzgane są czerwienią, aby mogły imitować rozprysk krwi. Jest ona estetycznie wykonana przez co wyciąga wzrok.
O czym jest „Ktoś kogo znamy”?
„Ktoś kogo znamy” to książka opowiadająca o losach kilkorga ludzi. Są to typowi mieszkańcy zwykłego amerykańskiego osiedla. Prowadzą normalne życie, a przynajmniej starają się aby tak wyglądało. Jednak naprawdę niektórzy z mieszkańców mają sekrety, które mogłyby nigdy nie wyjść na światło dzienne.
Wszystko zaczyna się sypać, gdy zaginęła Amanda Pierce. Jej mąż zgłosił jej zaginięcie, jednak policja je bagatelizuje. Okazuje się to okropne w skutkach. Ciało Amandy Pierce zostaje odnalezione w rzece. Policja próbuje odkryć kto jest zabójcą.
Sielankowe i idealne życie mieszkańców osiedla zostaje zakłócone. Na jaw wychodzą sekrety, które wywrócą życie do góry nogami.
Kto naprawdę zabił Amandę Pierce? Jej mąż? Czy może ktoś inny? I co z tym wspólnego ma pewien nastoletni chłopak Raleigh i jego nietypowe hobby – włamywanie się do cudzych domów?
Wrażenia z „Ktoś kogo znamy”
Mniej więcej nakreśliłam Wam zarys fabularny. Historia z początku wydaje się naprawdę chaotyczna z powodu wprowadzenia kilka perspektyw. Pierwsze rozdziały przeskakują z punktu widzenia jednej osoby na drugą i to w taki sposób, że łatwo można się pogubić. Poznajemy od razu Roberta Pierce, który zgłasza zaginięcie żony. Raleigh’a, którego niecodzienne zainteresowanie odkryli rodzice. Carmen, nową mieszkankę osiedla oraz Olivię, zatroskaną matkę Raleigh’a.
Taka ilość informacji jaka pojawia się na samym początku jest przytłaczająca i może zniechęcić czytelnika. Jednak jeśli przejdzie się przez te rozdziały, historia tych kilku osób zaczyna się zazębiać oraz dostrzega się istniejące między nimi powiązania. Dzięki tym perspektywom można poznać historię zaginięcia Amandy w całości.
Wszystkie historie, chociaż na początku się tak nie wydaje, są ze sobą powiązane, a w miarę czytania poznajemy jak losy niektórych osób były ze sobą splątane.
Ta książka pokazuje jak nawet z pozoru nieistotna rzecz, może doprowadzić do odnalezienia mordercy. Wiele rodzinnych brudów zostaje wyciągniętych na wierzch, a trzeba pamiętać, że nic nie jest takie jak się wydaje.