Film, który wzruszy do łez.
Dziesięcioletni Conor nie ma łatwego życia. Każdego dnia zmaga się z dręczącymi go starszymi chłopakami. Jednak prawdziwa tragedia dzieje się za murami jego domu.
Matka Conor’a walczy z rakiem, jednak nic nie wskazuje na to, aby miała wyzdrowieć. Jego sytuacji nie poprawia nieciekawa relacja z babcią chłopca oraz sporadyczne kontakty z ojcem.
Jednak chłopak nieumyślnie przyzywa prastarego potwora. Pojawia się on w nocy w formie drzewa. Opowiada niezwykłe historie, które mają pomóc chłopcu znaleźć odpowiedzi na nurtującego go pytania.
Było trochę o fabule, jednak co z tym filmem?
Tak mniej więcej wygląda film. Jest to wzruszająca produkcja, pokazująca zmagania dziecka z wizją śmierci najbliższej mu osoby.
Zarys fabuły przypomina mi trochę „Oskara i Panią Różę”. Oba filmy mają w sobie to coś. Opowiadają niezwykłą historię o chłopcach, którzy muszą zmierzyć się z bólem paraliżującym nawet dorosłych.
Nie jest to film dla każdego, ponieważ porusza on tematy, które zwykle wolimy pomijać. Przemijanie. Samotność. Cierpienie.
Lecz niesamowity klimat filmu oraz cudowne animacje przyciągają. Zachwyciła mnie najbardziej obraz potwora. W kilku momentach został on pokazany z bliska i można nawet policzyć pojedyncze gałęzie, z których się składa.
Wygląda naprawdę bajkowo, ale też i mrocznie.
Podobnie jak jego historie, które uczą jak dostrzec prawdę.
Jednak nie byłby to tak dobry film bez dobrze dobranych aktorów. Lewis MacDougall, grający rolę Conora spisał się moim zdaniem znakomicie. Naprawdę ma się wrażenie, że Lewis zjednoczył się z postacią Conora i razem z nim odczuwa ten ból.
To nie film dla każdego
Jak wspomniałam, nie jest to film dla każdego. Jeśli chcecie go obejrzeć, nastawcie się psychicznie na ciężki, ale dobry film dramatyczny. Zmusza do refleksji oraz głębszych przemyśleń na temat naszego życia, a jak dobrze wiemy, nie zawsze jesteśmy na tyle silni, aby spojrzeć prawdzie w oczy.