Site Overlay

Czasem potrzeba nam w życiu odrobiny absurdu – Recenzja książki „Instytut absurdu” Justyny Sosnowskiej

“Instytut absurdu” to książka, która pierwotnie była publikowana na Wattpad, gdzieś około roku 2018(jeśli się nie mylę). Wiem też, że ta informacja może część z Was zniechęcić, ale radzę nie oceniać tej książki tylko dlatego, że pochodzi z Wattpad. To, że kilka wątpliwych jakościowo książek z niego pochodzi, nie znaczy, że każda taka jest. Na Wattpad znajduje się wiele perełek, do których trzeba się dokopać. I nie tylko ja wiele lat temu natrafiłam na tę książkę. Już wtedy ta historia była pełna humoru oraz niesamowitych (a czasem wręcz absurdalnych) przygód Elizy Żaczek.   

W lutym tego roku książka “Instytut absurdu” Justyny Sosnowskiej została wydana przez SQN w dopracowanej wersji, mimo, że jest to dopiero pierwszy tom. A jest to fakt, który warto zapamiętać. 

To o czym jest “Instytut Absurdu”?

Eliza Żaczek, główna bohaterka, marzy o studiowaniu dziennikarstwa we Wrocławiu. Jej plany komplikują pewne absurdalne wydarzenia: znikające maile, brak rachunków, czy jakiegokolwiek śladu jej udziału w procesie rekrutacyjnym. Czyżby tylko jej się zdawało, że uczestniczy w procesie rekrutacyjnym? Czy to tylko sen, a nigdy tego nie zrobiła? 

Chcąc rozwiązać ten problem udaje się do dziekanatu, ale nikt nie jest jej wstanie pomóc. Zauważa coś absurdalnego. Mężczyznę ubranego w czarny płaszcz i kapelusz, mimo wyjątkowo gorącego letniego dnia, który nie wzbudza niczyich podejrzeń. Eliza postanawia wykorzystać te dziwne wydarzenia jako temat artykułu. Ma nadzieję, że dzięki niezwykłemu tematowi, będzie w stanie przykuć uwagę dziekana i przekonać go, aby pozwolił jej płacić za studia w ratach. Śledząc mężczyznę, zauważa coraz więcej absurdalnych zjawisk – zdjęcia, które nie wychodzą, atakujące ją mole książkowe, pusta biblioteka oraz tajemniczy budynek, który nagle się przed nią pojawia. Niesamowita tajemnica i temat artykułu, grzechem byłoby tego nie wykorzystać. Mimo wątpliwości Eliza decyduje się wejść do dziwnego budynku otoczonego fioletową poświatą. Odkrywa, że to Polski Instytut Przypadków Absurdalnych (nazwa zamierzona przez autorkę!). 

Po wpadce na swego rodzaju rozmowie kwalifikacyjnej, nasza Elizka zostaje zatrudniona jako stażystka i wkrótce odkrywa świat magii. Choć nie wie, dlaczego została wybrana, postanawia udowodnić sobie i innym, że nie trafiła tam przypadkiem.

Jak Eliza chce to udowodnić? 

W tym samym czasie Instytut zmaga się z tajemniczymi zniknięciami na terenie całej Polski, powiązanymi z potężną magią. Elizie udaje się odkryć, że za zniknięcia odpowiedzialny jest Pan P. Okazuje się też, że robi więcej zamieszania i problemów niż początkowo podejrzewali. Rozpoczyna się gra w kotka i myszkę, gdzie role nie są do końca jasne. Czy to Inspektorzy są na tropie Pana P, czy może on wodzi ich za nos? 

Fabuła koncentruje się na Elizie i jej pracy w Instytucie, przedstawiając różne sprawy, w których bierze udział. Eliza musi zmierzyć się z niebezpiecznymi roślinami, złośliwymi istotkami i innymi wyzwaniami, nie tylko biurowymi. Pracuje w terenie z inspektorami, z których każdy ma swoje umiejętności, wady i zalety. Każdy z nich nie przypadkowo znalazł się w Instytucie. Podczas rozwiązywania spraw Eliza ma szansę bliżej poznać inspektorów i zobaczyć, jak bardzo różnią się od postaci z książek i filmów, które znała (np. jej wiedza o wampirach poza pewnymi wyjątkami okazała się kompletnie bezużyteczna). Zmaga się także z okropnymi petentami, jak na przykład uparta wiedźma Zmysława. 

Wrażenia na temat Instytutu

Styl pisania Justyny Sosnowskiej jest pełen humoru i absurdu, co było widoczne już na Wattpadzie. Teraz te elementy są lepiej wyeksponowane, sprawiając, że są bardziej naturalne. Historia jest miejscami zabawna, czasem absurdalna (co idealnie pasuje do tematyki Instytutu), a sytuacje bywają przerysowane, ale doskonale wpasowują się w klimat powieści.

Jedynym mankamentem jest to, że książka kończy się w dość dziwnym momencie. Jest przed nami wiele pytań bez odpowiedzi. Wiadomo, że jeśli jest to seria musi zostać ona przerwana w odpowiednim momencie, a wątki muszą się spinać. Niestety ja odnoszę wrażenie, że przez taki zabieg książka wiele traci. Osoby, które znały ją z Wattpada, wiedzą, że otrzymaliśmy tylko połowę historii. Wątek Pana P dopiero się rozwija, nie odczuwamy zagrożenia z jego strony. Wiele rzeczy zostało przedstawionych jak i poznaliśmy wiele postaci, do których postaci nie mieliśmy okazji się przywiązać, a wiele rzeczy pozostaje tajemnicą. Akcja urywa się nagle, a ja odniosłam wrażenie, że jest to wymuszone. Nie ma klamry, która zamknęłaby ten etap przygód Elizy. Sam wątek Pana P. szybko znajduje się w centrum historii, ale nic w związku z tym się nie rozwiązuje. Odniosłam wrażenie, że pierwszy tom miał pokazać, to jak Eliza przystosowuje się do Instytutu. Jak próbuje się odnaleźć w nowej magicznej i absurdalnej rzeczywistości, a przynajmniej na to wskazuje konkluzja w ostatnich rozdziałach. Niestety nie odczuwam tego. Może jest to wina tego, że znam tę historię i wiem, co jeszcze czeka Elizę i to cięcie wydaje mi się nienaturalne.

Dużo ciekawych akcji dzieje się dopiero po piątej sprawie, a obecna część skupia się bardziej na nieporadności Elizy. Nie rozumiem decyzji wydawnictwa o podzieleniu fabuły – chyba tylko dla zysków finansowych. Wydanie całości w jednym tomie byłoby lepsze, nawet jeśli książka miałaby ponad 600 stron (albo 800).  Obecnie, jako pierwszy tom (co nie jest nigdzie zaznaczone), książka nie prezentuje się najlepiej, bo pozytywne odczucia psuje nagłe urwanie historii. 

Mimo to, „Instytut absurdu” to powieść, która potrafi wciągnąć czytelnika od pierwszych stron. Jest pełna humoru, magii i absurdalnych przygód, które sprawiają, że nie można się od niej oderwać. Głównie dlatego, że wiem co dalej będzie, mogę polecić tę książkę, nawet jeśli pierwszy tom kończy się w nieoczekiwanym momencie, to polecam tę książkę. Przygody Elizy są naprawdę interesujące i wciągające. Jeśli szukacie czegoś lekkiego, gdzie magia przeplata się z rzeczywistością, a codzienność zdaje się zbyt szara, to Instytut da wam masę przyjemności i śmiechu. A fani polskich mitów i legend poczują się usatysfakcjonowani. 

Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg przygód Elizy Żaczek, bo wiem, że warto! 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Copyright © 2024 Cień Pisarza. All Rights Reserved. | Catch Vogue by Catch Themes