Zapraszam na wywiad z Growchu. Studentką animacji, która w wolnej chwili tworzy komiksy o Widmowym Trio.
Od jak dawna rysujesz?
Zależy to od tego jak się liczy. Jeśli chodzi o rysowanie na poważnie to od drugiej klasy liceum. To będzie grudzień 2014 roku, czyli prawie 5 lat.
Chodzi o to, że wtedy postanowiłam dostać się na animację. (W tym samym okresie wymyśliłam Widmowe Trio.)
Zanim jednak zdecydowałam się na animację, chciałam pójść na architekturę wnętrz. Ubzdurałam sobie ten kierunek w czwartej klasie podstawówki, a później trwałam w postanowieniu, choć z czasem moje zainteresowanie tymi studiami malało.
Kiedy na początku liceum zaczęłam chodzić na zajęcia plastyczne, miałam już duże wątpliwości co do mojej kariery architekta. Bez motywacji, nie przykładałam się do pracy, co skutkowało brakiem progresu. Dopiero gdy nieco później zdobyłam konkretny cel, zaczęłam rysować naprawdę. I od tamtego czasu rysuję codziennie.
Czy ktoś cię nauczył rysować, czy jesteś takim samoukiem?
Dla mnie samouk to ktoś, kto nauczył się wszystkiego samodzielnie bez niczyjej pomocy. Taka osoba, która wzięłaby szkicownik, poszła w pole i rysowałaby tak długo z rzeczywistości, że zaczęłaby rozumieć pewne zjawiska. I raczej takich osób jest mało, prawie ich nie ma. Większość osób jednak określa siebie jako samouka ponieważ uczy się na podstawie tutoriali w Internecie. I jeśli przyjmiemy taką definicję, to myślę, że mogę powiedzieć, że w dużym stopniu jestem takim samoukiem.
Co prawda chodziłam na zajęcia plastyczne tak jak wcześniej wspomniałam. Ale to był specyficzny rodzaj rysunku. Nie jestem pewna czy był to realizm, bo choć mieliśmy wzorować się na martwej naturze, zawsze musieliśmy ją w jakiś sposób zinterpretować. Miało to nas przygotować na egzaminy wstępne na studia. Nie znosiłam takiego sposobu rysowania, więc gdy tylko się dostałam, postanowiłam porzucić tamtą technikę i rysować tak jak mi się podoba. Po prostu potrzebowałam tego, aby dostać się na studia. Skłamałabym jednak, gdybym powiedziała, że te zajęcia nie nauczyły mnie niczego, co przydaje mi się przy tworzeniu teraźniejszych prac.
Jeśli chodzi o naukę anatomii, animacji, używania programów itp to uczę się bardziej na własną rękę. To znaczy, że nie czerpię tej wiedzy ze studiów, tylko szukam różnych poradników w Internecie, w książkach czy podpytuję znajomych w jaki sposób się uczyli. No i oczywiście najważniejsze – codzienna praktyka.
Czy polecasz ludziom chodzenie na jakieś kursy rysunku?
Tak. Kiedy chodzi się na jakieś zajęcia ma się o wiele lepszą kontrolę nad tym co się robi pod kątem dyscypliny. Są zadania od nauczyciela, które po prostu trzeba wykonać. Musisz ćwiczyć. To nie jest tak, że ci się nie chce, to tego nie robisz.
Są też inne aspekty. Poznajesz nowych ludzi, który rysują. To bardzo ważne, żeby otaczać się takimi osobami. Dzielicie pasję, dzięki czemu wzajemnie motywujecie się to pracy. Masz też kogo pytać o korektę.
Mimo wszystkich plusów, trzeba mieć świadomość, że i tak wielu zagadnień będziesz musiał nauczyć się na własną rękę, bo to niemożliwe, żeby jeden nauczyciel nauczył się o rysunku wszystkiego.
Skąd się wziął twój pseudonim Growchu (czyt. Grołczu)?
Jak zakładałam swój Fanpage na Facebooku w 2016 to potrzebowałam jakieś nazwy. W domu często mówi się na mnie Grochu. Nie wiemy skąd to się wzięło. Bardzo możliwe, że od wiersza Brzechwy „Na straganie”. Nasza mama często opowiadała nam ten wiersz jak byłyśmy małe. Tam jest taki fragment „…groch po brzuszku rzepę klepie jak tam rzepo coraz lepiej…”. I podejrzewam, że to ja jestem tym grochem.
Z racji tego, że mogą mnie też obserwować obcokrajowcy, zaczęłam się zastanawiać jak mogliby oni czytać ksywę „Grochu”. Wyszło mi coś w stylu „Groczu”, czy „Grołczu”. Postanowiłam, więc dodać „w”, żeby dać wskazówkę, że to czyta się „po angielsku”. Chciałam, żeby było bardziej uniwersalnie.
Do teraz zastanawiam się, czy to był dobry wybór pseudonimu.
Skąd się wziął pomysł studiowania animacji? Jak z architektury przeszłaś na animację?
Nie ma w tym dużo romantyzmu. Po prostu w ferie oglądałam anime przez 12 godzin. Zrobiłam sobie taki maraton. Pod koniec powiedziałam sobie, że ‘co ja robię ze swoim życiem, przecież ja powinnam iść na animację!’.
To znaczy, nie jestem takim typem człowieka, który z dnia na dzień podejmuje tak ważną decyzję. Przez mniej więcej miesiąc zastanawiałam się i analizowałam co mnie interesowało przez całe moje życie.
Zdałam sobie sprawę, że strasznie interesowały mnie filmy. Gdy je oglądałam, zaczęłam się zastanawiać w jaki sposób powstają, skupiać się na sposobie reżyserii. Przez długi czas interesowały mnie też komiksy. Pisałam również opowieści. Bardzo dużo tego było.
Stwierdziłam, że animacja w pewien sposób łączy w sobie to wszystko.
Studiujesz animację. Jaku udaje ci się połączyć studia z prowadzeniem fanpage’a?
W tej chwili mi się nie udaje. To znaczy, jeśli coś rysuję na fanpage, to prawie na pewno nie powinnam tego robić. Ale normalnie nie muszę poświęcać całego czasu na jeden projekt i tworzę jednocześnie wiele rzeczy. Mam nadzieję, że nie będzie to wyglądało na przechwalanie się, ale myślę, że jestem bardzo zorganizowaną osobą i to cecha, która pozwala mi na taki tryb pracy.
W tej chwili każdy mój dzień wygląda tak samo. Mam konkretne godziny kiedy jem, kiedy pracuję, kiedy idę spać. Mam wyznaczone bloki czasowe kiedy pracuję. W tej chwili, jestem na roku ostatnim roku licencjatu, dlatego skupiam się wyłącznie na dyplomie.
To tak wygląda moje życie od października tego roku. Ale we wcześniejszych latach, za przeproszeniem odbębniałam to, co miałam zrobić i zabierałam się na parę godzin nad moimi własnymi projektami, czyli zazwyczaj rozwijaniem Trio. Rysowałam komiksy oraz dopracowywałam historię.
Najczęściej na twoim Fanpage’u pojawia się Widmowe Trio. Skąd wziął się na nie pomysł?
Nie mam pojęcia. Po prostu się pojawili. Jestem pewna, że stworzyłam ich na jakieś lekcji polskiego, dlatego, że bardzo dużo rysowałam na lekcjach. Nie jestem po plastyku. Chodziłam do normalnego liceum do klasy politechnicznej. Nas mat-fizów, poloniści często traktują po macoszemu. Nasza pani stwierdziła, że my w sumie wszystko umiemy. Lubiłam ją między innymi za to, że dawała nam fory. Ale chodzi o to, że my często nie robiliśmy nic wymagającego, dzięki czemu mogłam jednocześnie rysować i uczestniczyć w lekcji.
Właściwie od początku wiedziałam, że pójdę na uniwersytet artystyczny, a nie na politechnikę. Czekały mnie zatem egzaminy wstępne. To na nich się skupiałam. Matura była dla mnie czymś co muszę zdać, ale nie ważne na ile procent. Szczerze, to ja przez szkołę się prześlizgnęłam. Miałam całkiem dobre oceny, choć nie skupiałam się na nich zbytnio. Także, na tych wszystkich lekcjach tak naprawdę rysowałam.
W momencie, w którym stwierdziłam, że pójdę na animację, złamałam zakaz mojej pani od rysunku, która nie pozwalała nam rysować nic swojego. Czy raczej czegoś co odbiegało od standardów jakie są uznawane na egzaminach (np. manga raczej nie jest dobrze odbierana). Pewnie w tym momencie zaczęły się pojawiać takie trzy postacie, które miały pewne naleciałości z rzeczy, które mnie wtedy interesowały. W gimnazjum bardzo interesowałam się Marvel’em. Wiem, że teraz jak się patrzy na Trio to nie mają za dużo wspólnego. Powiedzmy sobie jednak szczerze: zaczęłam pracować nad Widmowym Trio w 2014 roku. Minęło już sporo czasu i oni się bardzo mocno zmieniali. W tej chwili są „ustabilizowani”, ale wtedy jak ich rysowałam na lekcjach, to dopiero zaczynałam ich opowieść. Wstępnie mieli występować w książce. Napisałam jakieś 40 rozdziałów. Po czym to poległo – całe szczęście. Tylko dzięki temu teraz mogę robić komiks.
Podsumowując oni się po prostu pojawili. Są częścią mnie, moimi doświadczeniami i wewnętrznymi przemyśleniami.
A co właśnie z książką. Dlaczego w ogóle porzuciłaś książkę o Trio?
Byłam osobą, która zabierała się za dużo rzeczy na raz. Osobą, która jak to się mówi, robi wszystko i nic. To oznacza, że interesowałam się wieloma rzeczami, ale niczego nie potrafiłam zrobić dobrze. Troszkę grałam w tenisa, uprawiałam karate, jeździłam konno, wiele lat udzielałam się w harcerstwie, przez 2 lata uczyłam się grać na skrzypcach, trochę na pianinie, na gitarze. Nadal trochę śpiewam i maluję (akwarelą).
W pewnym momencie zaczęłam też pisać i w liceum stało się to moim hobby.
Jeśli człowiek nie może się skupić na jednej rzeczy to nie jest w stanie dopracować niczego. Byłam za bardzo rozbita. Nie do końca wiedziałam, co z sobą zrobić. Owszem, po napisaniu pierwszej książki, prowadziłam kampanię, żeby ją wydać. Ale jak to zazwyczaj jest, młodym osobom wydaje się, że są lepsze niż są naprawdę. Potem następuje zderzenie z rzeczywistością. Moje nastąpiło na pierwszym roku studiów.
Śmieję się, że przez te trzy miesiące kampanii postarzałam się o 10 lat. Pierwszy raz spotkałam się z taką nieżyczliwością w Internecie. Teraz, gdy już to przebolałam, cieszę się, że to się tak skończyło.
Przez nieudaną kampanię miałam taką blokadę, że nie byłam w stanie nic napisać. Miałam nawet przez jakiś czas problemy ze scenariuszami do animacji na zaliczenie. Dodatkowo był to trudny okres, ponieważ byłam w trakcie sesji, co było naprawdę stresujące. Ciężka praca na studiach oraz kampania, która nie wyszła.
Gdyby to się nie rozsypało to w życiu bym się nie zabrała za komiks. Wcześniej nie chciałam go robić, bo twierdziłam, że nie mam wystarczających umiejętności rysunkowych. No i tworzenie komiksu to naprawdę kupa roboty.
W momencie kiedy książka runęła, co było naturalne, zdałam sobie sprawę, że nie mogę porzucić tego wszystkiego. Naprawdę pracowałam nad tą historią ładnych parę lat i chciałam znaleźć sposób, żeby ją przekazać.
Wybrałam komiks, bo stwierdziłam, że animacja jest zbyt czasochłonnym medium do ukazania tak długiej historii jak historia Trio. (Na potwierdzenie tych słów – tworzę animację od września i jak na razie mam zaledwie trzy minuty filmu.) Niemniej tworząc komiks mocno czerpię z mojej przyszłej profesji. Przez to, że studiuję animację, ćwiczę tworzenie ujęć przez storyboardy, lepiej ogarniam storytelling i widzę jak to, co tworzyłam było niedopracowane. Co najmniej połowa wątków z książki zostanie przeze mnie odrzucona.
Nic nie dzieje się przez przypadek. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki nieudanej książce stwierdziłam, że zacznę uczyć komiksu. Chyba dobrze na tym wyszłam.
A jakie masz rady dla początkujących rysowników? Na czym powinni się skupić. Jakie mają obrać sobie cele? Kim mogą się inspirować?
Na pewno niech nie inspirują się tylko jednym artystą, ale żeby wybrali wielu artystów, z których będą mogli czerpać inspirację. Natomiast jeśli chodzi o rady rysownicze i może trochę bardziej życiowe…
Ludzie naszego pokolenia są bardzo niecierpliwi. Jesteśmy nauczeni, że będziemy mieć wszystko od razu i, że to wszystko zdobędziemy bez większego wysiłku. Niestety nie ma czegoś takiego jeśli chodzi o warsztat. To nie jest tak, że usiądziesz raz na tydzień i po roku nagle będziesz mistrzem. Trzeba w to włożyć naprawdę dużo pracy. Wiele lat pracy. Trzeba sobie z tego od początku zdawać sprawę. I być dla siebie miłym.
Miej dużo cierpliwości do samego siebie. Nie będzie ci wszystko wychodziło od razu. Na samym początku będziesz musiał zabrać się za takie rzeczy, które mogą wydać ci się nudne, ale bez nich nie rozwiniesz warsztatu. Takie jak na przykład studium. Najłatwiej jest rysować z fotografii, ale najlepiej jest mimo wszystko rysować z natury. I rysować dużo. Naprawdę bardzo dużo.
W Internecie jest bardzo sporo poradników, z których warto korzystać. Nie wychodź z założenia, że „na pewno dasz radę rozgryźć to wszystko sam”. Przez to, że mamy dostęp do wielu informacji, ludzie wręcz oczekują od nas, że z tego skorzystamy (mówię o przypadku, kiedy chcemy zajmować się rysunkiem na poważnie). Jeśli powiesz, że rysujesz przez x lat i nadal nie wiesz czegoś, co uchodzi za podstawę podstaw, ludzie będą dziwnie na ciebie patrzeć. I to też mówię z doświadczenia. Konkretniej: byłam studentem animacji bez znajomości 12 zasad animacji. Krótko mówiąc: wyszłam na ignoranta. Tym bardziej, że na YouTub’ie istnieje film, który idealnie to tłumaczy i znalazłabym go bez problemu, gdybym trochę się zainteresowała.
Niektórzy nie chcą czerpać z wiedzy innych, ponieważ myślą, że jest to oszukiwanie. Tak samo jest ze zdjęciami referencyjnymi. Ludzie nie chcą ich używać. Nie wiedzą jak coś narysować, ale i tak nie spojrzą na zdjęcie. A przecież nie rozpracują samodzielnie wyglądu czegoś co istnieje, bez analizy tego.
Teraz coś o różnicy między rysunkiem jako hobby i jako profesji. Jeśli rysujesz hobbystycznie to możesz mieć coś takiego jak artblock. Możesz sobie wtedy zrobić przerwę i wrócić do rysowania, kiedy tylko będziesz miał na to ochotę. W końcu chodzi o zabawę. Ale w zawodzie wygląda to inaczej. Nie ma czegoś takiego, że w sumie mi się nie chce to dzisiaj nie porysuję. Jeśli będziesz miał zlecenia i deadline, będziesz musiał pracować.
Dlatego rysowanie to wcale nie jest taka fajna praca, jak wydaje się wielu osobom. Jeżeli zastanawiasz się nad byciem profesjonalnym rysownikiem to zastanów się z 10 razy. Raczej nie będziesz pracować tylko wtedy, kiedy masz wenę. Wstaniesz rano i będziesz musiał wziąć ten rysik choć będziesz miał ochotę położyć się na podłodze, i zacząć płakać. Ale i tak będziesz musiał rysować. (Mówię z doświadczenia) Ludzie nie rozumieją, dlaczego profesjonaliści tak sobie każą płacić za niektóre rzeczy. Nie widzą tego po prostu ile oni pracują.
Nie znaczy to jednak, że masz pracować absolutnie bez przerwy. Wręcz przeciwnie. Musisz dbać o odpoczynek, inaczej szybko się wypalisz. Chodzi o to, żeby utrzymać równowagę.
Nie chcę, żeby praca rysownika/animatora brzmiała jak straszne tortury i najgorszy zawód świata. Zawsze będą gorsze i lepsze dni, nie ważne co zamierzasz robić w życiu. Wiele osób zraża się jednak do rysunku, ponieważ z biegu uważają to zajęcie za lekkie i przyjemne, i porzucają je przy pierwszej nieudanej próbie czy krytyce. Jeśli mimo przeciwności takich jak krzywe drugie oko, perspektywa czy rysowanie stóp i dłoni nie przestaniesz próbować, możesz zyskać naprawdę świetną pasję.