Wyzwania pisarskie to coś co potrafi rozruszać umysł i pobudzić kreatywność. Jest to moim zdaniem ważne, aby dobrze pisać i doskonalić się.
Tym razem zamiast kolejnego rozdziału opowiadania „Niemy Głos” przedstawiam wyzwanie ze strony SPISEK PISARZY.
Tym razem wyzwanie dotyczy:
Para bohaterów – kobieta i mężczyzna – siedzą na plaży. Słońce świeci, fale szumią, mewy latają i skrzeczą. Jest ciepło i przyjemnie.
Mężczyzna odwraca się do kobiety – i nagle wszystko układa mu się w głowie w zgrabną całość. Nagle wszystko jest jasne. Epifania. Co takiego zrozumiał i jaki bodziec go do tego zrozumienia doprowadził? Czy chodzi o to, że wreszcie znalazł kobietę swojego życia? Wie, że będą razem – do końca? Czy też inaczej: wreszcie ułożył wszystkie poszlaki w logiczny ciąg zdarzeń i rozumie już w jaką grę wplątała go kobieta. Rozumie jej intrygę, przejrzał to.
A może po prostu widzi mackę Cthulhu, która dyskretnie wystaje bohaterce z ucha? Cokolwiek się stało – wszystko w Twoich rękach.
Starsza kobieta uśmiechała się lekko, odwracając twarz do słońca. Morska bryza wiała jej w twarz, poluzowując koka. Tylko nic sobie z tego nie robiła. Dzisiejszego dnia czuła się oczyszczona. Tak, oczyszczona. To najlepsze słowo jakie mogłoby teraz opisać jej nastrój. Ten dzień był dla niej wyjątkowy. Czuła się jakby przeszła katharsis. Poczuła spełnienie, jakby wszystkie złe emocje jakie miała w sobie wcześniej odeszły w zapomnienie. Otworzyła oczy, napawając się tym zwykłym, ale jednocześnie unikalnym widokiem.
Dzieci biegały w różne strony goniąc się, niektóre z pistoletami na wodę, inne z wiaderkami pełnymi słonej wody. Inne lepiły zamki z piasku. Niektórzy dorośli przechadzali się po plaży, rozmawiając albo w ciszy podziwiając widoki. Jeszcze inni pławili się w lipcowym słońcu, a inni korzystali z przyjemnego orzeźwiającego morza.
Starsza kobieta siedziała trochę dalej od tłumu, który oblegał plażę. Pasowało jej to. Mogła cieszyć się dzisiejszym dniem. Dotknęła dłonią ciepłego piasku. Bardzo lubiła to uczucie, przyjemnego ciepła oraz tego jak piasek dopasowywał się do każdego dotyku.
Jej chwilę samotności przerwał krępy mężczyzna, odziany w długi, beżowy płaszcz. Zastanawiało ją przez chwilę jak może nie być mu gorąco, jednak zobaczyła kilka kropel potu spływające po jego skroni.
Nie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony kobiety, zdjął swój płaszcz, a następnie położył go na piasku. Gdy siadał zobaczyć można było przez chwilę policyjną odznakę przypiętą do pasa.
Dotknął delikatnie ramienia starszej kobiety, aby zwrócić na siebie jej uwagę. Odwróciła się do niego. Zobaczył jej zmęczone, podkrążone oczy. Wiedział, że w ostatnich dniach spała naprawdę niewiele. Nie dziwił się jej. On też miewał problemy ze snem. Przez te kilka dni miał wrażenie jakby oboje zestarzeli się o kilkanaście lat.
W oczach swojej żony widział wszystko. Wiedział jaka jest prawda, tylko co począć z tą prawdą? Czy powinna ujrzeć światło dzienne?
Przesunął swoją dłoń z jej ramienia na kark, obejmując ją przy tym ramieniem. Zbliżyli się do siebie. Jego ręka przesunęła się w stronę jej włosów, stykali się głowami. Dotknęli się czołami, zamykając oczy. To była ich chwila. Czułość oraz troska jaką oboje w tej chwili wokół siebie roztaczali. Mężczyzna pierwszy otworzył oczy. Twarz jego żony była taka spokojna, rozluźniona. Pierwszy raz od wielu, wielu tygodni
Naprawdę trudno było mu uwierzyć w to co mogła zrobić. Jego krucha, delikatna Beata. Kobieta, która jest miłością jego życia. Dla niego mimo upływu lat dalej była najpiękniejszą kobietą świata. Nawet jeśli na jej twarzy pojawiły się zmarszczki, a ona trochę się zaokrągliła. Dalej była jego Beatą, przynajmniej w to chciał wierzyć.
Miał ochotę płakać, jednak nie chciał tego robić przy niej. Nienawidził czuć się tak bezsilnym. Zwykle znajdował w niej wtedy oparcie, jednak dzisiaj było inaczej. Musiał stawić czoła prawdzie zupełnie sam, razem z konsekwencjami jakie ona ze sobą niesie. Nie ważne jak ciężkie to dla nich będzie, jaki wybór ostatecznie podejmie, będzie musiał zmierzyć się z jego konsekwencjami. Wiedział, że nie ma dobrej czy złej decyzji, będzie tylko cena jaką poniesie. Niezależnie co wybierze, wszystko się zmieni.
Ucałował delikatnie usta swojej żony. Mimo, że był krótki przekazał wszystkie uczucia jakie w sobie tłamsił.
Spojrzała w jego oczy. Nie widział w nich strachu, niepewności czy gniewu jakie widział u niej zaledwie wczoraj. Dzisiaj była kimś zupełnie innym. Kimś kogo nigdy wcześniej nie widział. Kimś kim nie podejrzewał, że kiedykolwiek się stanie.
Patrzył na swoją żonę, swoją Beatę, a dostrzegał kogoś obcego. Przerażało go to.
Kobieta obok niego zdawała się rozumieć jego emocje. Żyła z nim ponad 25 lat, z czego 20 była jego żoną. Znała go tak dobrze jak żona może znać męża. Na wylot. Tylko czy on znał ją równie dobrze? Po tym co się stało zwątpił. Wiedziała, kiedy jest szczęśliwy czy smutny. Kiedy potrzebował oparcia, a kiedy potrzebował chwili samotności. Wiedziała, że nie będzie w stanie zadać jej tego pytania. Za dużo go to kosztowało, a i tak w najbliższych tygodniach będzie musiał wycierpieć dużo więcej.
– Krystian – zaczęła. Wiedziała, że musi na nią patrzeć. Nie może odwracać wzroku. – Zrobiłam to – Widziała, że te słowa nim wstrząsną. Ugaszą jego ostatnią iskierkę nadziei na to, że dalej była sobą. Właśnie widziała jak ta iskierka umiera, a oczy jej męża właśnie stały się puste. Jakby kolejna jego część właśnie umarła.
Wziął rękę z jej ramienia, odsuwając się od niej. Pustym wzrokiem wpatrywał się w swoje buty. Beata wiedziała, że oddali się od niej. Była na to gotowa, jednak dalej ją to bolało. Mimo wszystko swoim uczynkiem przekreśliła całe ich wspólne życie jak i życie ich córki.
Ale nie mogła stać bezczynnie. Nie gdy ten, który odebrał jej wszystko mógł robić co chciał.
– Dlaczego? – zapytał Krystian, nawet nie podnosząc głowy. – Dlaczego go zabiłaś? Przecież mogłem… – mówił łamiącym się głosem, jednak ona nie pozwoliła mu dokończyć.
– Nie mogłeś – powiedziała spokojnie Beata, wpatrując się jak jej mąż sypie się z każdym wypowiedzianym słowem. – Dobrze wiesz, że ludzie tacy jak on mogą się pieniędzmi wykupić z każdych nawet największych kłopotów – mówiła dalej spokojnym głosem. Nie było w nim żalu czy poczucia winy. Zabiła. Z zimną krwią, bez chwili zawahania. Ale musiała to zrobić. – On by uciekł. Zresztą nie pierwszy raz, a ty dobrze o tym wiesz – Zamilkła na chwilę, spoglądając na morze. Jakie spokojne. Czyste. – Tym światem rządzą pieniądze. Zawsze rządziły. To one zapewniają wpływy i władzę – Znowu zamilkła, tym razem, na krócej. Chwyciła ramiona męża, zmuszając go, aby spojrzał jej w oczy. Uczynił to. Wyglądał tak bezbronnie jak małe dziecko. – Ten człowiek zabił naszego syna i sami nie wiecie jak dużo dzieci jeszcze zginęło z jego rąk. Ja to jedynie ukróciłam – dodała łagodnie na koniec.
– Dlaczego? – zapytał ponownie Krystian, biorąc dłoń swojej żony. Przyciągnął ją do swojej twarzy, delikatnie całując. – Mogłaś pozwolić mi działać. W końcu znaleźlibyśmy jakieś dowody – powiedział Krystian, patrząc swojej żonie w oczy.
Tak bardzo chciał, aby to była prawda. Chciał znaleźć jakiś dowód, aby morderca jego syna skończył swoje życie w więzieniu. Jednak wiedział, że rzeczywistość była inna. Ten człowiek wymykał im się od lat. Posiadał pieniądze, które dawały mu władzę. Mógł wykupić swoją wersję prawdy. I tak robił do wczoraj.
Spojrzał w oczy swojej żonie. Tych samych brązowych oczach w jakich zakochał się wiele lat temu. Tych samych w których widział to jaką osobą jest jego żona. Westchnął ciężko.
Prawie dokonała zbrodni doskonałej. Prawie. Znaleźli Morgana, a raczej ciało w płonącym aucie. Prawie nic z niego nie zostało. Początkowo uznali to za porachunki jego wspólników, jednak śledczy zmienili zdanie, gdy znaleźli nadpalone zdjęcie.
Był to Krystian obejmujący swoją żonę Beatę. Obok nich biegały ich bliźnięta, Emilia oraz Edward. Zdjęcie było lekko nadpalone. To ono zasiadło w nim wątpliwości. To zdjęcie miała tylko jego żona. Musiało jej wypaść.
Westchnął ciężko. Wiedział co musiał zrobić, jednak nie potrafił się na to zdobyć. To byłoby dla niego za bardzo bolesne.
Otworzył usta, jednak z jego gardła nie wydobył się żaden dźwięk.
Beata położyła swoją rękę na jego policzku.
– Zaopiekuj się Emilią, skarbie – powiedziała pełna miłości, patrząc na niego.
Krystian czuł, jak brakuje mu tchu. Te słowa były dla niego jak kubeł zimnej wody. To naprawdę się działo. Nagle w jednej chwili przyszło mu na myśl, że może ją zatrzymać. Zabrać daleko stąd razem z Emilią. Jednak porzucił tą myśl tak szybko jak się pojawiła. Wiedział, że Beata by tego nie chciała.
– Obiecuję – powiedział stanowczo Krystian prostując się. Ma zadanie. Musi zająć się ich córką. Będzie go potrzebować, szczególnie teraz gdy zostali sami.
Beata wstała z piasku, biorąc do ręki swoje buty. Otrzepała się z resztek piasku, a następnie skierowała się w stronę deptaku, gdzie stał już radiowóz. Wyszedł z niego drugi policjant. Tak dobrze jej znany. Uśmiechnęła się do niego smutno, wystawiając ręce przed siebie.
Nie żałowała swojej decyzji. Zabiła mężczyznę, który brutalnie odebrał jej synka. Jej małego Edwarda. Nie mogła tego tak zostawić. Nie mogła pozwolić mu się wywinąć. Sprawiedliwości musiało stać się za dość. A ona Jako matka musiała pomścić swojego synka. Tylko ona mogła to zrobić.
Odwróciła się za siebie. Ostatni raz spojrzała na spokojne morze. Uśmiechnęła się do siebie smutno, przypominając sobie jak rok temu była tu ze swoją rodziną.
Westchnęła, rozluźniając swoje ramiona. Wsiadła do radiowozu, gotowa na to co miało nadejść.