Ten blask gwiazd…
Jak na nie patrzę, czuję smutek jak i dziwny spokój.
Nie rozumiem tego. Jest to dla mnie niepojęte.
Pamiętam, że czułam przy tobie co innego.
Razem podziwialiśmy jak skrzą się na niebie.
Prowadziliśmy różne rozmowy na temat ich historii.
Razem układaliśmy barwne opowiadania. Wyobrażaliśmy sobie co takiego widziały.
Ile istnień przeżyły,
Ile z nich zostało zapomnianych,
Jak rodziły się nowe dusze oraz jak umierały.
Szkoda, że żadnej z tej bajki nie spisaliśmy.
Miłość, nienawiść, radość, smutek, tęsknota, melancholia…
One widziały je wszystkie pod każdą postacią.
Przed nimi pękała i nadal pękają najlepsze z masek.
Przed ich obliczami jesteśmy prawdziwi. Bez kłamstwa i obłudy.
W samotności lub z bratnią duszą podziwiamy ich blask.
Jednak nie wszyscy potrafią dostrzec ich prawdziwe piękno.
Nie widzą ich prawdziwej siły.
Ale ty to potrafiłeś.
Pamiętam jak pierwszy raz oglądaliśmy nocne niebo.
Twoje słowa stanowiły dla mnie zagadkę. Przy tobie czułam się jak dziecko we mgle.
Bałam przyznać ci się, że nic nie rozumiem.
Wstydziłam się, że odepchniesz mnie.
Jak tylko zobaczyłeś w moich oczach zwątpienie, zacząłeś swoje wyjaśnienia.
Ze spokojem mówiłeś i czekałeś.
Nawet jeśli trwało to długo.
Dzięki tobie powoli poznawałam piękno gwiazd.
Krok po kroku mój świat się rozszerzał.
A to wszystko dzięki tobie i twojej pasji.
Opowiadałeś o nich z podobnym blaskiem jaki one dawały.
Myślałam, że to po prostu ich odbicie.
Jednak w twoich oczach buchał prawdziwy żar.
Widać, że naprawdę je kochałeś.
Wiedziałeś wszystko o gwiazdach i kiedy wydawało mi się, że już więcej się o nich nie dowiem…
Zaskakiwałeś mnie kolejną ciekawostką.
Mógłbyś o nich mówić przez wieczność.
Zaraziłeś mnie swoją pasją.
Jestem Ci wdzięczna za wyprowadzenie mnie z tej gęstej mgły.
Mogłam razem z tobą dzielić ich piękno. To było niesamowite i niezapomniane uczucie.
Jednak teraz jest tylko wspomnieniem.
Obawiam się, że ono powoli wyblaknie. Nie chcę tego, ale ludzka pamięć jest zawodna.
Próbuję spisać wszystko niczego nie pomijając.
Lecz już teraz pomijam niektóre rzeczy.
Muszę to wszystko spisać.
Pragnę podziękować ci jak należy.
Chociaż przychodzi mi to z trudem, ponieważ czuje dojmujący żal.
Czuje się porzucona jak gwiazda, która słabo świeci i nikt nie może jej dojrzeć.
Jak powoli pochłania ją mrok… Jak gaśnie… Jak się wypala.
Przeraża mnie myśl, że kiedyś znów zapomnę jak rozumieć ich światłość. A ciebie przy mnie nie będzie, żeby otworzyć mi oczy.
Nie chcę stracić tego co mi ofiarowałeś.
Teraz jak patrzę w nocne niebo czuje smutek, bo ciebie nie ma obok. Jestem sama.
…
Delikatne krople deszczu spływają mi po twarzy, mieszając się z moimi łzami. Z daleka nikt by nie podejrzewał, że płacze.
Jedyny dźwięk jaki dociera do mych uszu do kapanie.
Kap. Kap. Kap.
Ciszę i monotonne. Zdaje mi się, że niebo płacze wraz ze mną.
Przenoszę wzrok z moich przemoczonych butów na miejsce twego pochówku.
W ręku trzymam jedną różową róże na znak moich uczuć do ciebie. Nawet ten jeden kwiat nie wyrazi mojego podziwu dla ciebie i twojej pasji.
Stojąc nad tobą nie potrafię wydusić ani słowa. Nie wiem dlaczego. Nie potrafię nawet powiedzieć Ci tego jednego słowa.
Moje usta drżą, a głos milknie już w gardle.
Trzęsącą się ręką wkładam róże do wazonu. Potem przyjeżdżam opuszkami palców po wykrytym napisie. Do teraz nie potrafię uwierzyć, że jak zamknę oczy pod wysokim dębem nie obudzi mnie twój głos.
Naprawdę trudno mi się z tym pogodzić.
Powoli wstaje, kierując się w stronę wyjścia. Znowu odwracam się za siebie. Cały czas czuje jakbyś był obok mnie. Ale to nie prawda. Tylko Iluzja.
Opuszczam ponownie głowę i idę przed siebie.
Słyszę za sobą trzask żelaza.
Tym razem się nie odwracam. Zmierzam do naszego dębu. Nie wiem dlaczego. Po prostu coś każe mi tam iść.
Czuję podobne ciepło w sercu jak wtedy gdy wyciągnąłeś mnie z tej mgły. Nie obchodzi mnie, że przemoknę. Coś mnie woła.
Nie ważne, że zbliża się wieczór. Ogarnia mnie fala wspomnieć. Słaby uśmiech wkradł się na moją twarz, lecz znika równie szybko jak się pojawił. Bo wiem, że ciebie i tak tu nie ma.
Przytłoczona kładę się na mokrej trawie. Zamykam oczy. Wilgoć wsiąka w moje ubrania. Zimno przenika me ciało na wskroś. Ogarniają mną dreszcze.
Może z tęsknoty, może z panującego chłodu.
– A teraz otwórz oczy – to był twój głos. Taki realny. Tak delikatny jak wtedy…
Aż z wrażenia uczyniłam to o co poprosiłeś. Jak za każdym razem. Kiedy podziwialiśmy gwiazdy, prosiłeś, abym zamknęła oczy. Wtedy opowiadałeś mi o cudach jakimi są gwiazdy. A potem kazałeś mi na nie spojrzeć. Jak wtedy tak i teraz zdają się błyszczeć tym niesamowitym blaskiem. Tym samym jaki mi pokazałeś. Znowu mogłam dojrzeć ich piękno.
– Dziękuje, że byłeś przy mnie.
Wiedziałam, że mówiąc te słowa przy nich, to one dotrą do ciebie, ponieważ zrozumiałam, że jesteś jedną z nich.
A twój blask będzie wskazywać mi drogę w ciemności.
Tęsknota, która pożera
Ta jedna natarczywa myśl, wkrada się w ciągu dnia, Mała, niepozorna i cicha na obrzeżachCzytaj >>Tęsknota, która pożera
H. posłuchaj…
Znowu do ciebie piszę, Jednak wiem, że nigdy tego nie przeczytasz, Nawet nie posłuchasz mnieCzytaj >>H. posłuchaj…
Zagubienie
W nocy gdy jesteś sama Pojawia się ta myśl Krótką chwilę trwa Przez nią wszystkoCzytaj >>Zagubienie