Jest jasno jak w dzień, choć późna jest pora
Budynki wysokie
Kanciaste i szare mienią się słabym blaskiem
Wysokie słupy
Co fałszywe gwiazdy na niebie trzymają
Ludzi na ulicach cała masa
Niektórzy dopiero swe życie zaczynają
A inni je kończą
Słychać warkot donośny
I metaliczny pisk
A w tym wszystkim ludzkie głosy,
Które się zlewają
To miejska kołysanka
Lecz dla mnie to koszmar na jawie
A gdy otuchy szukam
Patrzę w niebo
Lecz tam nie ma blasku
Który rozjaśniłby miejską ciemność