Site Overlay

Znikający cień i maszynka do pieniędzy – co może pójść źle? 

Czasem jak trafimy na jakąś książkę, mamy kolejną historię do opowiedzenia. Może wpadła nam w ręce przez zrządzenie losu? Kolega ją nam polecił, albo coś głęboko w nas mówiło, że to trzeba przeczytać. Ale nie tym razem. Ta książka po prostu pojawiła się, a mnie zaintrygowała okładka jak i interesujący opis. Jakoś tak ta starsza pani z ananasowym kapeluszem przykuwa uwagę. 

A opis? Tajemnicza maszynka do robienia pieniędzy, barwna staruszka w kolorowym kapeluszu, a wszystko to owiane lekko surrealistycznym klimatem. Ale czy historia Heni rzeczywiście podbiła moje serce? Czy to książka warta czasu?

Świat pełen absurdów i emocji

Książka zaczyna się od nietypowego, wręcz magicznego elementu – Henia, główna bohaterka, zauważa, że jej cień zaczyna znikać. To nie tylko intrygujący symbol, ale i zapowiedź jej zbliżającego się końca. Jednak Henia nie jest typową staruszką – ma w sobie coś z bohaterki bajki. Przypomina taką dobrą wróżkę, ale z pewną dozą humoru i zadziorności. Wyrusza w podróż, by oddać swoją tajemniczą maszynkę do robienia pieniędzy w zaufane ręce. Tylko czy uda jej się takie znaleźć, zanim będzie musiała odejść? 

Po drodze trafia na barwne postacie, gubi maszynkę, włada  niezawodnym rydwanem hulajnogą, a nawet odwiedza pewną melinę. 

Świat wykreowany przez Zielaskiewicz jest pełen humoru, ciepła, ale też refleksji. Abstrakcyjne wydarzenia łączą się z subtelnym przesłaniem – o przemijaniu, odpowiedzialności i wartości pomagania innym.

Henia – dusza książki, która cię wręcz porwie. 

Henia to prawdziwa perełka tej powieści. Z jednej strony jest uroczą staruszką, która wszystkich chce obdarować dobrem, a z drugiej – osobą naznaczoną doświadczeniem. Choć początkowo wydaje się naiwna, szybko odkrywamy, że potrafi uważnie obserwować, słuchać i kierować się intuicją. Ma swoje wady – czasem ocenia ludzi swoją miarą i zdarza się jej narzucać swoją pomoc, ale dzięki retrospekcjom poznajemy jej przeszłość, która nadaje jej postaci głębi i wyrazistości. Mimo takich doświadczeń Henryka wciąż potrafi dostrzec w ludziach dobro jak i samej bezinteresownie pomagać. 

Wraz z postępem historii mamy okazję poznać historie z życie Heni. Od tych drobnych, ukazujących jej codzienność po te, które zmieniły je na zawsze. Może czasem takie przeskoki bywają dezorientujące, ale szybko można się połapać o co chodzi. 

Jest także swoistym katalizatorem zmian. Dzięki niej osoby, które spotyka na swojej drodze, zaczynają wychodzić z utartych schematów. To, co początkowo wydawało się ich znakiem rozpoznawczym, przestaje definiować ich przyszłość. Można powiedzieć, że tak barwna postać jak henryka daje im trochę swoich kolorów. 

Kto stanie na drodze Heni? 

W książce przewija się wiele postaci towarzyszących naszej staruszce, z których każda wnosi coś unikalnego.

Artur – biznesmen z kijem w dupsku [słowa Heni, nie moje ;)], który w ciągłej pogoni za pieniędzmi, które mają zapewnić wszystko jego rodzinie, zapomina o najważniejszym. O tym, że on też jest częścią rodziny i musi w niej uczestniczyć, aby wszyscy byli naprawdę szczęśliwi. Spotkanie z Henią staje się dla niego momentem przebudzenia. Ta dwójka ma naprawdę świetną relację! Bardzo spodobało mi się sportretowanie ich żarcików oraz docinków. 

Ania – właścicielka pensjonatu, pełna ciepła, choć wycofana po trudnym życiu. To dzięki Heni nabiera w życiu barw, dosłownie i w przenośni. 

Robert – syn Ani, pijaczek, którego matka uparcie usprawiedliwia. Choć jego los nie jest głównym wątkiem, to jego postać wywołuje emocje.

Sławek – sympatyczny kurier, którego energia dorównuje tej, jaką wnosi Henia.

Choć postacie są stereotypowe, ich przemiany i relacje z Henią sprawiają, że nabierają głębi. To przykład, jak dobry pisarz potrafi tchnąć życie w pozornie proste charaktery.

Przewidywalnie, ale…

Sama fabuła, choć miejscami przewidywalna, ma kilka momentów, które potrafią zaskoczyć. Jest parę rzeczy, których można się domyślić. Są do tego pewne przesłanki o wiele wcześniej niż dochodzi do tych wydarzeń. Nie miałam wątpliwości, kto ostatecznie zostanie następcą Heni, czy kto ukradł maszynkę, ale droga do tego punktu dostarczyła sporo emocji – szczególnie dzięki absurdalnym wydarzeniom i zwrotom akcji. Tempo jest nierówne, czasem fabuła wydaje się „ociągać”, ale końcówka wynagradza wszystko. 

Dopiero pod koniec zauważyłam, że sposób konstrukcji fabuły ma się trochę do tytułu. Mimo, że akcja idzie do przodu, to odnosi się wrażenie, że najbardziej interesująca część – kradzież maszynki i jej poszukiwania – pojawiają się dość późno. Trochę jak z tymi słowami, gdy Henia odmawia przyjęcia biletów od męża “Stasiu, jeszcze chwilkę”. Jakby sama Henia troszeczkę odwlekała moment oddania maszynki, bo tak bardzo się do niej przyzwyczaiła.  

Styl, który urzeka lekkością

„Stasiek, jeszcze chwilkę” czyta się z prawdziwą przyjemnością. Zielaskiewicz pisze lekko, a humor przeplata się z poważniejszymi momentami. Szczególną uwagę zwróciłam na retrospekcje, które nie tylko dodają głębi, ale i nadają książce bardziej refleksyjnego charakteru.

Książka skłania do przemyśleń o przemijaniu, odpowiedzialności i pomaganiu innym. Henia, choć pełna wad, przypomina, że każdy z nas ma w sobie moc, by wnosić dobro w życie innych. 

Dla kogo ta książka?

Małgorzata Zielaskiewicz stworzyła opowieść, która łączy humor, absurd i refleksję. To książka, która rozgrzewa serce, dodaje barw codzienności i przypomina, że dobro zawsze wraca – nawet jeśli czasem trzeba na to chwilkę poczekać. Bardzo udany debiut. Polecam ją każdemu, kto szuka lekkiej, ale wzruszającej lektury z dawką absurdu i ciepła. Jeśli lubisz historie, które jednocześnie bawią i skłaniają do refleksji, „Stasiek, jeszcze chwilkę” na pewno przypadnie Ci do gustu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Copyright © 2024 Cień Pisarza. All Rights Reserved. | Catch Vogue by Catch Themes