Pierwszy dzień festiwalu – Pyrkon!
Pora, aby tradycji stała się zadość!
W miniony weekend miałam przyjemność kolejny raz pojechać na Pyrkon.
Dla tych co może śledzą mnie od niedawna, albo trafili tu przypadkiem:
Pyrkon to największy w Polsce festiwal fantastyki, odbywający się co roku w Poznaniu. Jest to trzydniowe wydarzenie, które gromadzi fanów gier, filmów, książek, komiksów i wszelkich przejawów popkultury. Uczestnicy mogą brać udział w prelekcjach, warsztatach, konkursach cosplay, a także odwiedzać stoiska wystawców oferujących szeroki wybór geekowskich gadżetów. Organizowane są również koncerty. To miejsce, gdzie pasjonaci fantastyki spotykają się, aby dzielić się swoją pasją, bawić się i poznawać nowych ludzi o podobnych zainteresowaniach. Jest dostępnych wiele stref (np. Strefa Wiosek Fantastycznych, czy Strefa Mangi i Anime)w ramach, których odbywają się warsztaty, prelekcje, panele czy wiele innych atrakcji.
Pełna lista dostępna jest na stronie Pyrkonu! O tutaj!
Przy okazji jeśli znalazłeś się na moich zdjęciach, daj znać to cię oznaczę!
W tym roku postanowiłam skorzystać z innego wejścia niż zwykle. Normalnie uczestniczyliśmy w dwugodzinnym Kolejkonie przy wejściu Wschodnim (wejściu od strony Dworca). Większość Pyrkoniwiczów raczej kojarzy te tłumy i kolejkę, która ustawia się już od 9, a otwarcie festiwalu było o 12.
Ale w tym roku postanowiliśmy wraz z przyjaciółmi być sprytniejsi. Zwykle nie bardzo takie działania się opłacają, bo częściej się na nich traci. Lecz w tym roku wypaliło. Sekret polegał na tym, że korzystaliśmy z innego wejścia.
Wejście zachodnie od ulicy śniadeckich jest zwykle o wiele mniej oblężone, bo niewielu o nim wie oraz jest spory kawałek od Dworca. Myślę, że tylko miejscowi ogarniają, gdzie ono się znajduje. Dzięki temu, udało nam się wejść na teren targów kilka minut po 12.
Przechadzanie się po prawie pustych targach robi o wiele większe wrażenie niż tłumy. Chyba nigdy nie widziałam tak małej ilości ludzi na Pyrkonie jak przez te 2 godziny. Można było spokojnie pozwiedzać i zobaczyć większość atrakcji bez tłumów.
Pierwszym przystankiem była sala z grami wideo. Zazwyczaj pełna entuzjastów, tym razem była niemal pusta, co dało mi możliwość przetestowania kilku gier na automatach. Razem z przyjaciółmi wybraliśmy się też na strefę integracyjną. Muszę się przyznać, że bardzo się ucieszyłam czy z przyjaciółmi mogłam przejść dmuchany tor przeszkód. Ostatnim razem były za duże kolejki i nie załapaliśmy się, ale w tym roku udało się nam. Przejście tego toru przeszkód sprawiło mi masę frajdy, bo ostatni raz robiłam to za dzieciaka.
Pyrkon to miejsce, gdzie można bez skrępowania oddać się dziecięcej radości^^
Później szybko zwiedziliśmy strefę wiosek fantastycznych, ponieważ zbliżał się czas prelekcji. Mieliśmy jedną upatrzoną, na którą chcieliśmy się dostać. Miała dotyczyć ona fabuły gry The Sims. Nie posiadaliśmy tokenów, więc przyszliśmy tak z 30/40 minut wcześniej, aby móc wejść na prelekcję. Jak bardzo się zdziwiliśmy, gdy okazało się, że sale czynne są dopiero od 14 tak samo jak nasza prelekcja.
Mając trochę nadprogramowego wolnego czasu, zwiedziliśmy wystawę klocków LEGO, która znajdowała się na parterze PCC. Zawsze jestem pod wrażeniem tej wystawy mimo, że nie jestem wielką fanką klocków LEGO. Te wszystkie makiety wykonane z klocków LEGO zapierają dech w piersiach. Natrafiłam też na artystę, który tworzy przepiękne i kolorowe obrazy z kloców.
Wystawa StarWars też była świetna, a w szczególności chodzący, a raczej jeżdżący R2-D2.
Później nadszedł czas na prelekcję o Simsach. Trochę inaczej sobie ją wyobrażałam. Spodziewałam się wyjaśnienia fabuły tej gry, a była to bardziej prelekcja o samej historii gry The Sims przeplatana śmiesznymi anegdotami. Nie mówię, że nie była zabawna, czy nie panowała tam miła atmosfera, ale oczekiwałam czegoś innego. Niestety czasem tak była na Pyrkonie, że nie każda prelekcja spełnia nasze oczekiwania. Nie była to zła prelekcja, ale po prostu nie na temat.
Niestety jest to jeden z problemów Pyrkonu, którego organizatorzy nie są w stanie rozwiązać. Jakoś prelekcji. Nie każda jest taka jaka powinna być. Czasem zamiast prelekcji jest to po prostu spotkanie z jakimś autorem albo po prostu jest kiepska pod względem merytorycznym.
Innym minusem było zaskakująco drogie jedzenie. Od zawsze wypadało ono trochę drożej niż poza terenami targów, ale w tym roku było stanowczo za drogo. Woleliśmy z przyjaciółmi stołować się poza terenem Pyrkonu, aby nie wydać majątku na obiady.
Przez cały dzień miałam okazję podziwiać niesamowite cosplaye, a przy okazji zrobiłam masę zdjęć.
Jak zawsze czułam się bardzo komfortowo podczas Pyrkonu, dzięki temu, że wszyscy uczestnicy dbają o przyjazną i otwartą atmosferę. Z innych plusów były nowe identyfikatory. Były naprawdę praktyczne oraz o wiele lepsze niż zeszłoroczne. Było to miłe zaskoczenie i mam nadzieję, że przyszłoroczne identyfikatory będą takie same.
Drugi dzień Pyrkonu!
Sobota była znacznie bardziej zatłoczona, chociaż odniosłam wrażenie, że ludzi było mniej niż w zeszłych latach. Drugi dzień skupiał się głównie na zwiedzaniu hali wystawców. Udało mi się zdobyć kilka perełek, jak fajna promocja na koszulki u Kreatorium. Jeśli kupiło się 3 t-shirty to na każdym wychodziło o 10 zł taniej, a są to produkty nie tylko z genialnymi wzorami, ale też bardzo dobrej jakości. Udało mi się też trafić Mystery Box z Pokemonami, które absolutnie uwielbiam w super cenie. Zyskałam parę fajnych kart, przypinkę, pin oraz breloczek.
Potem z przyjaciółmi wybraliśmy się do Domino’s. Mają naprawdę smaczną pizzę, a w czasie Pyrkonu mają duże promocje. W zeszłym roku jedliśmy w prawie pustym lokalu, ale w tym roku wieści o ich promocjach szybko się rozeszły. Mimo, że były tłumy fajnie było zjeść obiad z przyjaciółmi i rozmawiać o naszych zainteresowaniach i pyrkonowych zdobyczach.
Udało mi się załapać na panel z Dominikiem Bosem, a później ruszyłam na prelekcję u Marcina Sergiusza Przybyłka o paradoksie Fermiego. Jego prelekcja była naprawdę rzetelna oraz bardzo ciekawa. Podobało mi się jego przedstawienie tego problemu i teorie jakie przedstawić. Temat kosmitów i tego czy istnieją jest moim zdaniem interesujący.
Przy okazji Przybyłek jest autorek książek fantasy, więc już kilka jego pozycji zapisałam sobie na liście i zamierzam w niedługim czasie się za nie wciąż. Kto wie, może za jakiś czas na blogu zagoszczą recenzję o jego książkach?
Udało mi się spotkać z Growchu! Posiedziałyśmy, pogadałyśmy i wspólnie zajadałyśmy orzeszki 😉 Dodatkowo Growchu kolejny raz zorganizowała poszukiwania jej rysunków, przedstawiających Trio i zgadnijcie kto znalazł jeden z tych rysunków?
Po raz kolejny miałam okazję podziwiać wspaniałe cosplaye, a wieczorem oglądałam razem z siostrą Maskaradę. Choć nie jestem wielką fanką tego rodzaju pokazów, atmosfera była niesamowita, a poziom przygotowania uczestników – imponujący. Gratulacje dla zwycięzców, którzy pojadą reprezentować Polskę do Francji!
Dzień zakończyłam meet-upem i grą w mafię z fanami „Hazbin Hotel”, co było świetnym sposobem na integrację i zabawę w mniejszym gronie. Spotkanie z innymi fanami było wyjątkowym doświadczeniem, pełnym śmiechu za co podziękowania należą się organizatorowi Frazzle). Zaprojektował hazbinową wersję gry w mafię oraz stworzył własne karty do gry. Dzięki niemu – i genialnym cioteczkom Rosie, które stanowiły naprawdę zgrany zespół spędziłam bardzo miły wieczór.
Na Pyrkonie potrafi dziać się naprawdę wiele fantastycznych rzeczy, pamiętam jak kiedyś wśród znajomych mówiliśmy, że na Pyrkonie ślubu jeszcze brak. Cóż ślubu jako takiego prawdziwego nie było, ale pewna para odnawiała przysięgi małżeńskie w klimacie Star Wars.
To było naprawdę niesamowite, bo masa obcych ludzi im gratulowała i brała udział w tym wydarzeniu.
Dzień 3: Niedziela, 16 czerwca
Niedziela jak to niedziela. Czuć było, że wszyscy są wymęczeni, ale wciąż chcą w pełni skorzystać z Pyrkonu. U mnie upłynęła pod znakiem ostatnich zakupów na hali wystawców. Zaopatrzyłam się w breloczki oraz masę naklejek, oraz prześliczną szklaną biżuterię od Joanny Orlikowskiej. Musicie koniecznie zobaczyć jakie cudeńka tworzy.
Kolejna gra w mafię z fanami „Hazbin Hotel” była równie emocjonująca jak poprzednia i tym razem nie poganiał mnie pociąg, więc mogłam zagrać do końca.
Zwiedziłam wioski tematyczne, na co wcześniej nie miałam czasu, zrobiłam zdjęcia w strefie Harry’ego Pottera. Organizatorzy wykonali masę dobrej roboty w przygotowaniu sali do eliksirów, zielarstwa oraz gabinetu Dolores.
Odwiedziłam „Fantastyczny UAM”, bo nie wyobrażałam sobie chociaż nie zajrzenia na stoisko mojej byłej uczelni. Tam o dziwo miłe zaskoczenie. Grafika jaką przygotowali zasługiwała na szczególne pochwały, a ja zgarnęłam parę prześlicznych pocztówek.
Na zakończenie Pyrkonu obejrzałam podsumowanie całego wydarzenia, podczas którego organizatorzy zaprezentowali slajdy z najważniejszymi momentami oraz nakreślili plany na przyszły rok. Bardzo fajnie się ogląda tak energicznych organizatorów, którzy każdego roku starają się nam zapewnić niezapomniane wydarzenie. Każdego roku jest coraz więcej atrakcji, czy to z naszego kraju czy z zagranicy. Niesamowite koncerty, czy coraz to nowsi goście. W tym roku na Pyrkonie było, aż 57 tysięcy uczestników!
Imponująca liczba, co nie? Jest to, aż 10 tys, więcej niż w zeszłym roku. Oprócz podsumowania tegorocznego Pyrkonu zdradzono też parę faktów na temat kolejnego Pyrkonu, który odbędzie się 13-15 czerwca 2025 roku. Już nie mogę się doczekać!
Zaprezentowano niesamowitą grafikę, która mnie wręcz urzekła. Myślę, że idealnie pasuje do klimatu tego wydarzenia.
Zdradzono też trzech przyszłorocznych gości. Jest to Mark Sheppard, Patricia Briggs oraz Łydka Grubasa. Zapowiada się interesująco, prawda?
Ja już nie mogę się doczekać przyszłorocznej edycji! Mam już swój bilet, a wy?