Walka trwa nieprzerwanie już od kilku godzin. Ludzie zacięcie ze sobą walczą, przy akompaniamencie wystrzałów oraz rozkazów. Gdzieś dalej słychać stłumiony krzyk. Kolejny człowiek poległ. Nie wiadomo, czy to wróg, czy towarzysz. Kolejny bezimienny zmarł. Znowu wystrzały. Kolejna salwa.
Młody chłopak przywarł do ziemi. Twarz była umazana ziemią oraz krwią pobratymców, którzy nie uchylili się przed strzałami. Chłopak miał dopiero dwadzieścia parę lat, a już został wcielony do wojska. Obowiązkowy nabór. Nie miał wyjścia, więc poszedł. Nie podejrzewał wtedy, że znajdzie się na pierwszej linii. Nie myślał wtedy, że będzie walczył. Tylko za co?
Nie chciał umierać za czyjeś błędy. To Oni rozpoczęli wojnę. To Oni powinni za nią walczyć. Nie młodzi, którzy mają przed sobą całe życie. Nie powinni płacić za błędy innych. Lecz ktoś musiał ponieść tę ofiarę.
Chłopak jak wielu innych walczył, ponieważ dostał rozkaz. Było za późno, żeby się odwołać. Nic nie pomogło. Zaczął za późno. Musiał jechać na front jak wielu innych. Nie chciał walczyć, ale musiał.
Teraz leżał w okopach. Czekał, aż salwa wroga ustąpi. Obok niego leżało wielu innych. Nie był pewien czy martwych, czy żywych. W tej chwili nie potrafił ich odróżnić. Wszyscy leżeli. Byli mniej albo bardziej ubrudzeni błotem, wymierzanym z krwią.
Potem nastała cisza. Trwała zaledwie parę sekund, a po niej komenda do wystrzału. Wszystko działo się bardzo szybko. Chłopak wstał. Chwycił swój karabin. Naładował. Czekał.
– Cel! – rozległ się krzyk kapitana. Chłopak uniósł broń, celując w okopy nieprzyjaciela. – Pal! – Wszyscy żołnierze prawie jednocześnie, pociągnęli za spust.
Nawet jeśli chłopak strzelał, wątpił, aby trafiał do celu. Wątpił, aby kogoś trafił. Nie chciał nikogo zabić. Chciał wrócić do domu. Do rodziny. Kroczyć swoją drogą. Spełniać marzenia.
Ale nie mógł. W tej chwili ponownie ładował karabin. Słyszy kolejny rozkaz, który niknie w odgłosie strzałów.
Chłopak pociąga za spust i…
Padł kolejny bezimienny. Kolejny płomień zgasł. Kolejny zapłacił za nieswój błąd.