„Licho nie śpi.” „Pal licho.” „Do licha!” 🔥
Te zwroty są z nami od pokoleń. Słyszeliśmy je od dziadków, sami rzucamy nimi, gdy coś idzie nie tak. Ale czy zatrzymaliście się kiedyś na chwilę, by zapytać… CZYM – albo raczej KIM – jest to osławione Licho?
Skąd w ogóle wzięło się w naszym języku i dlaczego do dziś jest synonimem nieszczęścia?
Dziś zapraszam Was na spotkanie z jednym z najbardziej uporczywych demonów słowiańskich wierzeń.
Demon, który nienawidził szczęścia
W wierzeniach naszych przodków Licho było potężną i złowrogą istotą. Uważano je za personifikację zła, pecha, chorób, głodu i biedy. Jego główna motywacja? Licho po prostu nie potrafiło przejść obojętnie obok ludzkiego szczęścia.
Jego jedynym celem było niszczenie radości, spokoju i dostatku.
Jak wyglądało? Najczęściej opisywano je jako przeraźliwie wychudzoną, zarośniętą szczeciną starą kobietę z jednym, wielkim okiem pośrodku czoła. 👁️ Czasem pojawiało się też jako ślepa na jedno oko wędrowna baba.
Co ciekawe, niektórzy badacze uważają, że Licho nie zawsze było „tylko” demonem. Przypuszczają, że mogło być pradawnym bóstwem lub lokalnym bożkiem, który z czasem i zmianą wierzeń został „zdegradowany” do roli złośliwego demona.
A jego metody działania były… wszechstronne:
- 🔥 Potrafiło podpalić budynki i zniszczyć plony.
- 🐄 Zesyłało choroby na ludzi i nękało zwierzęta gospodarskie.
- 🪜 W uprzykrzaniu życia było mistrzem – to ono wyrywało szczeble z drabiny, obluzowywało ostrze siekiery czy szeptało złe myśli do uszu, by skłócić rodzinę.
Co najgorsze, przed Lichym nie było skutecznej obrony. Gdy już się kogoś uczepiło, jedynym wyjściem było… przeczekanie nieszczęścia, aż demon znudzi się i pójdzie dalej.
Echo Licha w naszej kulturze
Choć wiara w Licho zblakła, jego echo jest w naszej kulturze zdumiewająco głośne.
Istnieją legendy, które mówią, że w czasach przedchrześcijańskich Słowianie stawiali Lichu pomniki. Jedna z nich wskazuje nawet na okolice… jeziora Licheńskiego, gdzie rzekomo miała stać świątynia Licha, zniszczona po nadejściu nowej wiary.

A co, jeśli Licho nadal nie śpi?
No dobrze. Dziś nikt już nie obwinia jednookiej staruchy o zepsutą siekierę. Licho zostało z nami jako metafora pecha.
…A przynajmniej tak nam się wydaje.
Zaczęłam się nad tym zastanawiać. Co, jeśli Licho przetrwało? Przecież demon nieszczęścia idealnie pasuje do naszych czasów. Musiało tylko zmienić kamuflaż. Zdjęło łachmany, ukryło swoje jedno oko i stało się…
…tą jedną, specyficzną, niepozorną babuszką. 👵
Myślę, że dokładnie wiecie, o kim mówię.
To ta pani, którą widzisz ZAWSZE, gdy coś idzie spektakularnie nie po Twojej myśli. To agentka chaosu w moherowym berecie.
- Spieszysz się jak szalony na spotkanie, stoisz pierwszy na światłach. Jest zielone! Nagle, znikąd, pojawia się ONA. Wchodzi na przejście z gracją i prędkością topniejącego lodowca, zatrzymując cały ruch i patrząc Ci prosto w oczy.
- Pędzisz na ostatni autobus. Już masz łapać za klamkę, gdy drzwi blokuje ONA, bo akurat teraz musi przez trzy minuty szukać biletu w przepastnej torebce.
- Niesiesz cztery kawy na wynos, balansując niczym linoskoczek. ONA mija Cię na chodniku, mrucząc pod nosem „jak ten menel wygląda”. Sekundę później potykasz się o idealnie prosty chodnik, a całe latte ląduje na Twoich butach.
- Albo ten moment, gdy pęka Ci torba z zakupami. Odwracasz głowę i widzisz JĄ. Stoi na rogu i patrzy. I przez ułamek sekundy dostrzegasz na jej twarzy ten złowieszczy, triumfujący uśmieszek. Patrzysz drugi raz – uśmiechu nie ma. Stoi zwykła staruszka.
Przewidziało Ci się. Prawda…?
Moja wizja współczesnego Licha tak mnie pochłonęła, że po prostu musiałam ją narysować. Oto ona – „Babcia Licho”, patronka pękniętych toreb, spóźnionych autobusów i kawy rozlanej na laptopa.