Nie potrafię określić uczucia które mną targa
Mogłabym przyrównać je do tęsknoty
Tej samej, którą czuje słowik w klatce
Ograbiony z wolności
zamknięty w złotym więzieniu
Śpiewa są melancholijną pieśń.
Smutny ton echem się odbija od krat
Przez które widzi niebo
Stracone i okrutni odebrane.
Tak szybko i niespodziewanie stracił swą wolność.
Klatka go więzi,
Okrutny jego los.
Nie poczuje więcej siły wiatru pod skrzydłami
Nie zobaczy ukochanych drzew
Nie zaśpiewa więcej umiłowanej pieśni
Porzucony
Zapomniany przez braci
Sam w złotej klatce śpiewa smutną pieśń
Dla ludzi, którzy go więżą
Dla wielkich potworów, które zabrały mu wolność.
Widzi ją, lecz sięgnąć nie może.
Kraty stoją mu na drodze.
Dobiera gdy odebrano mu wolność
Docenił jej wartość.
Dniami zadowala swych panów piękną melodią,
W nocy snuje marzenia o wysokim locie,
Czekając.
Cały czas czeka na dogodną okazję,
Moment gdy ludzie mu zaufają
Gdy nie ostrożnie ktoś otworzy klatkę
A on wyleci
Odleciał daleko
Najdalej jak potrafi
Z dala od ludzi i nieszczęść
Do miejsca, które nazwie domem.
Lecz teraz tylko czeka i marzy.
Podobnie czuję się ja
Uwięziona za czerwonym murem
Patrzę przez zamknięte okno
Cicho wzdycham utęskniona
Za wysokim lotem wśród koron drzew