Site Overlay

Dusza Artysty

Dla każdego artysty jego dzieła są jak dzieci. To on je tworzy od podstaw. Od prostego pomysłu albo ulotnej myśli, przekształca je w coś oryginalnego. Z każdą postawioną kreską, coraz wyraźniejszym obrazem, uczy się być coraz lepszym. Im więcej czasu poświęca urzeczywistnianiu swoich myśli, tym staje się lepszy. 

Tak to wygląda z boku. Dla osoby, która tylko ogląda i podziwia powstałe twory. Jako Artysta zdradzę wam pewien sekret. Może już go kiedyś słyszeliście, a jeśli nie musicie o nim usłyszeć. 

Czy to muzyk komponujący utwór, poeta piszący wiersz, fotograf, czy malarz każdy z nich tworzy coś innego, diametralnie różnego na pierwszy rzut oka. Ale tak się tylko wydaje. Mają oni ze sobą pewną wspólną rzecz. Zdaje sobie z tego sprawę każdy Artysta. Jednak zanim zdradzę wam ten sekret musicie wiedzieć, że są  Artyści i artyści. Ci drudzy tworzą, ponieważ czują, że są w tym dobrzy. 

Wielu ludzi o dobrym słuchu zacznie uczyć się gry na jakimś instrumencie. Ci z wprawioną ręką ćwiczyć się będą w rysowaniu bądź malowaniu. A każdy z aparatem uzna się za fotografa. 

Lecz różnią się oni od prawdziwych Artystów. Oni tylko coś powtarzają. Wprawiona ręka ułatwi przerysowanie czyjegoś rysunku. Dobry słuch zagranie czyjegoś utworu. A odpowiednia chwili na dobre zdjęcie. 

Natomiast prawdziwi Artyści posiadają dar tworzenia. Nie każdy kto chwyci w rękę aparat i poczeka na zachód jest Artystą. Każdy fotograf zrobi dobre zdjęcie w odpowiedniej chwili, ale tylko prawdziwy Artysta wydobędzie piękno, tam gdzie nikt go nie widział. Podobnie odnosi się to do reszty. 

Prawdziwy Artysta przelewa emocje, uczucia, wspomnienia na swoje dzieła. To te rzeczy powodują, że podziwiamy ich pracę. Czasami nie do końca zdajemy sobie z tego sprawę, ale oglądamy tylko te obrazy, które do nas „przemawiają”. Przekazują nam uczucia Artysty. 

Istnieje takie powiedzenie, że oczy są zwierciadłem naszej duszy. Podobnie ma się do Artystów, jednak u nich zwierciadłem są ich wytwory. 

Niepozorny rysunek, urokliwe zdjęcie, czy utwór muzyczny posiada fragment duszy jego Autora. Umiejętność umieszczania uczuć, fragmentów duszy w dziełach jest darem tworzenia. 

Każdy Artysta jest związany ze swoim dziełem emocjonalnie, troszczy się o nie i dba, aby się nie zniszczyło. 

Opowiem wam pewną historię o pewnej młodej Artystce, która miała niezwykłych strażników. 

Pokój rozświetlało nikłe światło księżyca wdzierające się przez okno. Kilka strużek księżycowego blasku oświetlało twarz śpiącej kobiety. Parę ciemnych kosmyków opadło na jej spokojną twarz. Leżała na kanapie, otoczona licznymi podręcznikami. Zmęczona studentka zasnęła w salonie, przygotowując się do egzaminów. 

W pokoju panowała niczym nie zmącona cisza. Jedynymi towarzyszami dziewczyny były jej obrazy. Kilka najlepszych prac powiesiła w salonie, aby móc się im przyglądać. 

Większość uważała, że jej dzieła dodają nutę grozy pomieszczeniu. Pewnie mieli rację, jednak ona tak nie uważała. Nie przerażał jej obraz Śmierci w bardziej nowoczesnej odsłonie – z berettą 92 zamiast tradycyjnej kosy oraz długiej czarnej sukni zamiast peleryny – na tle nocnego miasta. Kolejnym była uwięziona anielica. Wychudzona niewiasta zakuta w kajdany. I ostatni – jej ulubiony – mężczyzna w bluzie z kapturem w ciemnym zaułku. Jego twarz oraz odsłonięte ręce pokryte były tatuażami. Jednak najbardziej przykuwały uwagę oczy. Ciężkie, przenikliwe spojrzenie, które zdawało się wdzierać do duszy i dogłębnie ją analizować. Kochała te obrazy i przelała w nie cząstkę swojej duszy.

Tylko to nie była zwykła noc, bo inaczej nie miałabym wam co opowiadać.

Wszystko przebiegało zwyczajnie, przynajmniej do czasu, aż nie rozległo się prawie niesłyszalne skrzypnięcie. Można byłoby uznać je za coś normalnego. W końcu wielu z nas w nocy słyszy skrzypienie podłogi, szumiący wiatr albo wodę w rurach. Po chwili usłyszeć można było w jednym z sąsiednich pokoi regularne skrzypnięcia. Ktoś chodził po jednym z pomieszczeń, a dokładnie po sypialni naszej bohaterki. Przeszukiwał każdą szafkę, półkę i najciemniejszy zakamarek w poszukiwaniu drogocennych rzeczy. Włamywacz był w pełni przekonany, że dom jest pusty. Obserwował go kilka dni i dzisiejszej nocy właścicielki miały nocować po za domem. Przeliczył się. Jedna z nich, Dobromira, która właśnie znajdowała się w salonie, musiała przygotować się do egzaminu i odwołała plany w ostatniej chwili. 

Zbudzona dziwnym hałasem dobiegającym z jej pokoju, zaniepokojona wstała z kanapy. Pierwsza myśl jaka jej przyszła do głowy to, że jest współlokatorka wróciła wcześniej i robi sobie z niej żarty. Dla pewności wzięła telefon do ręki, a potem wysłała Gosi – swojej współlokatorce, krótkiego SMS.

Do Gosi:

„Gdzie jesteś?”

Dobromira czekała na odpowiedź, nasłuchując charakterystycznego dzwonka przyjaciółki – jednej z piosenek japońskiego zespołu „The Gazette”. Lecz nic takiego się nie stało. Szmery nie ustały, a do Miry przyszedł SMS. Telefon zawibrował, a kobieta przeczytała wiadomość. Natychmiast zamarła. Jej twarz zrobiła się blada. A po plecach przeszedł dreszcz. 

Od Gosi:

„Jestem u Marka, a gdzie mam niby być?”

Przez kilka minut wpatrywała się w wyświetlacz telefonu, nie mogąc uwierzyć. Jedyna myśl jaka odbijała się echem w jej głowie to „W domu jest włamywacz”.

Chwilę zajęło jej uświadomienie sobie zagrożenia jakie powodowała ta sytuacja. Nie była pewna co ma zrobić. Zadzwonić na policję, czy uciekać? Nie wiedziała też czy niechciany gość ma ze sobą jakąś broń.

Spojrzała w stronę drzwi od sypialni. Wydobywało się spod nich słabe światło latarki, które przemieszczało się. Nagle przypomniała sobie o pewnym drobiazgu. Wstała i podeszła do swoich drzwi najciszej jak umiała z zamiarem zamknięcia zamka. Jej drzwi miały zamek ma klucz, który znajdował się od strony korytarza. Mogła zamknąć włamywacza w pokoju i zadzwonić na policję. 

Zmierzała w kierunku drzwi, gdy nadepnęła na coś, tracąc równowagę. Poślizgnęła się na jednej z licznych książek rozrzuconych po podłodze. Przy upadku zahaczyła ręką o krawędź stolika. Mebel zachwiał się, a pozostawiony wcześniej kubek po herbacie stoczył się i upadł. 

Po pokoju rozległ się przenikliwy dźwięk tłuczonego szkła. Dobromira zbladła. Kobieta wiedziała, że włamywacz usłyszał ją. Nie było nawet mowy o jakimś przypadku. Nieproszony gość zatrzymał się gwałtownie, skupiając światło latarki na drzwiach. Usłyszał kogoś. Na szczęście dla niego,  uważał, że przezorny zawsze ubezpieczony.  Sięgnął zza pas, wyjmując z kabury pistolet, a dokładniej rewolwer Nagant M95. Sześć naboi. Nie zmarnuje ani jednego. Wystarczy, że postraszy dziewczynę, zwiąże i po kłopocie. 

Ruszył pewnie w stronę drzwi, otwierając je. Zaświecił latarką, rozświetlając salon. Ujrzał młodą, przerażona kobietę na podłodze. 

Dobromira miała przed sobą rosłego mężczyznę. Odziany był w ciemne ubrania. Nie mogła dostrzec jego twarzy przez blask latarki oraz chustę. 

Lecz jedyną rzeczą, na której się skupiła to lufa broni wymierzona w jej stronę. 

Podszedł do niej, powoli. 

– Wyjdziesz z tego cało, jeśli będziesz współpracować – oznajmił ochrypłym głosem. Mira czuła jak jej oczy robią się wilgotne, a obraz lekko się zamazuje. Oddychała szybko, a krew wrzała w jej żyłach. Nie potrafiła nic zrobić. Pomachała tylko potakująco głową. – Grzeczna dziewczyna – rzekł. Zdawać by się mogło, że się uśmiechnął, lecz apaszka wszystko zasłaniała. – Wstawaj i ręce przed siebie. 

  Jak powiedział, tak uczyniła. Włamywacz związał jej nadgarstki plastikową opaską. Następnie kazał dziewczynie pokazać, gdzie trzymają kosztowności. Kobieta niepewnie podeszła do komody, gdzie trzymały wspólne oszczędności. Były w jednej z szuflad z podwójnym dnem. Dziewczyny wpadły na ten pomysł, aby przechytrzyć złodziei. Cóż za ironia losu. 

Dobromira musi pokazać zbirowi skrytkę, ponieważ ten grozi jej bronią. Już miała otworzyć komodę, gdy zauważyła swoją komórkę. Leżała na półce. Wystarczyłoby ją tylko zsunąć do szuflady z obrusami. Mogłaby wtedy wysłać Gosi wiadomość. A ona wezwałaby policję. 

Myślała, że to dobry pomysł. Powoli zrzuciła telefon do środka. W tym czasie nieproszony gość rozglądał się po reszcie pokoju. Przyglądał się przeszklonej szafie. W środku dostrzegł porcelanową zastawę. Wyjął jedną z filiżanek. Podejrzewał czyjego to producenta, lecz musiał być pewien. Za oryginalne mógł sporo zarobić. 

Odwrócił filiżankę, przyglądając się napisowi na jej spodzie. Rosenthal. Śnieżnobiały zestaw do herbaty dla dwóch osób. Znany jako Maria Biała. Niepozorny oraz skromny zestaw, lecz dla niektórych sporo wart.  

Włożył go ostrożnie do plecaka. Znalezienie odpowiedniego kupca sporo nie zajmie. Przeglądał resztę półek, lecz oprócz porcelany nie znalazł nic wartościowego. Kilka zdjęć, jakieś drewniane figurki oraz książki. Nic godnego uwagi. 

Już miał odchodzić, gdy po pokoju rozległ się dźwięk dzwonka. Od razu ruszył w stronę kobiety. 

Dobromira zamarła, gdy tylko jej telefon zadzwonił. Na wyświetlaczu pokazał się numer Gosi. Musiała zmartwić się wcześniejszą wiadomością przyjaciółki. Potem wszystko działo się bardzo szybko. Poczuła ostre szarpnięcie do tyłu. Przeszywający ból na policzku. Pieczenie. A na koniec wylądowała na podłodze. 

 Sprawca stał tuż nad nią. Mierzył w nią lufę, a palec trzymał na spuście. Była pewna, że strzeli. Lecz tak się nie stało. Mężczyzna dalej w nią mierząc wyjął telefon. Przyjrzał mu się, a następnie spojrzał na studentkę. 

– Odbierz  i daj na głośnik, zrozumiano? – rzekł srogo, podając dziewczynie telefon. 

Dobromira niepewnie wyciągnęła ręce przed siebie. Ledwo mogła złapać oddech. Czuła olbrzymi ciężar.  Dłonie okropnie jej się trzęsły. Z trudem udało jej się przesunąć znaczek na zieloną słuchawkę. Włączyła głośnik.

– Hej, Miruś. Wszystko w porządku? – zapytała niczego nie świadoma Gosława. 

– Tak, w najlepszym. Po prostu miałam koszmar – chwilę zajęło jej zebranie w sobie odwagi na powiedzenie czegokolwiek. Czuła suchość w ustach. Starała się, aby każde jej słowo brzmiało jak najbardziej naturalnie. Przełknęła ślinę. – Śniło mi się, że jesteś w lesie i goni cię potwór. 

W słuchawce rozległo się tylko przeciągłe westchnięcie. 

– Powinnaś w końcu coś z tym zrobić. Coś za często masz te koszmary. Może jakieś leki by pomogły? – oznajmiła zatroskana Gosia. 

– Ta, masz rację. Powinnam pójść do jakiegoś  terapeuty – odrzekła Mira. – Dobra, lepiej skończę, bo już późno. – dodała szybko.

– Ok, w takim razie dobrej nocy – powiedziała Gosława, rozłączając się. 

Mira westchnęła głęboko. Nie wiedziała co ma robić. Jedyna szansa, właśnie przepadła. Nawet mając telefon w ręce, nie zdążyłaby nic zrobić. 

W chwili gdy oddała telefon sprawcy, ten  błyskawicznie kopnął ją, powalając na ziemie.

– Ty durna dziwko! – rzekł wściekle napastnik. Dziewczyna leżała na dywanie, trzymając się za brzuch. Z łzami w oczach patrzyła na oprawcę. Była w naprawdę złej sytuacji, z której nie było żadnego wyjścia. – Próbowałaś wezwać pomoc! – krzyknął ponownie ją kopiąc. Przerażona kobieta skuliła się w kłębek, głośno szlochając. Tak bardzo się bała. Spazmy przerażenia co jakiś czas wzdrygały jej ciałem.  A on nadal krzyczał. I kopał.     

Żadne z nich nie usłyszało kapania. Nikt nie zauważył, że rysunki zaczęły wylewać się z ram. Jak atrament wyciekał z nich po ścianach. Na podłodze pojawiły się trzy kałuże, a obrazy stały się tylko pustymi kartkami. Natomiast plamy zaczęły podnosić się w górę. Jakby czarne postacie wstawały z ziemi. Powoli przybierały ludzkie kształty. Mężczyzna w płaszczu, kobieta z bronią i anielica z długimi łańcuchami. Postacie spojrzały po sobie porozumiewawczo. 

Mężczyzna w płaszczu zrobił krok do tyłu, znikając w cieniu. Kobieta z berettą bezszelestnie podeszła do napastnika, a anielica chwyciła swój łańcuch w dłoń. Poczekała, aż Śmierć znajdzie się tuż za oprawcą ich Twórczyni. A gdy to się stało rzuciła swoim łańcuchem w kierunku złodzieja. 

Metalowe ogniwa oplotły szyję napastnika. Mężczyzna nie wiedział co się dzieje. Poczuł jedynie potężny ucisk w gardle, a następnie poleciał do tyłu. Już miał upaść, lecz coś albo raczej ktoś uratował go przed upadkiem.

– Ktoś tu jest niegrzeczny – rzekła uśmiechając się niewinnie. Włamywacz zdezorientowany spróbował wstać, lecz ponownie poczuł zacieśniający się łańcuch. 

– Nie pozwolę ci się ruszyć – oznajmiła chłodno Anielica, przybliżając się do swojej towarzyszki.

– Czy nie jesteś trochę za oschła, An? – powiedziała zatroskana Śmierć. – Nie tylko ty chcesz się zabawić – dodała z mrożącym krew w żyłach uśmiechem. 

Sprawca głośno przełknął ślinę. Był zdezorientowany. Nie wiedział co się dzieje. Byli sami, tylko on i ta dziewczyna na podłodze. A tu nagle pojawiły się dwie dziwne kobiety. Lecz nie on jedyny czuł się nieswojo z kolejnymi gośćmi. 

Dobromira powoli podniosła wzrok, gdy tylko napastnik zaprzestał swoich czynów. Jej oczy natrafiły na dwie znajome twarze. 

Śmierć narysowaną kilka lat temu. Nie bardzo różniła się od tej na obrazie. Wydawała się tylko bardziej żywa. Podobnie Anielica. Obydwie wyglądały tak realnie, a nadal jakby były stworzone z atramentu. 

Wpatrywałaby się w nie bez końca, gdyby nie diwie silne dłonie, które usadowiły ją na ziemi. Na karku poczuła ciepły oddech, a po chwili cichy spokojny szept, dodający otuchy.

– Nie bój się, Dobromiro. Jesteśmy przy tobie 

W tym samym czasie więzy na jej nadgarstkach zostały poluźnione, a następnie zdjęte. Odwróciła się za siebie, aby zidentyfikować trzeciego wybawcę. I okazał się tym kim myślała, że jest. 

– Cień – rzekła, widząc jego wytatuowaną twarz. Mężczyzna w pelerynie uśmiechnął się nieznacznie. Dał tym prostym gestem otuchy przerażonej kobiecie. Pomógł jej wstać. 

 – Cień, czy uważasz, że powinniśmy dać temu panu godną jego czynu karę? – zapytała poważnie Anielica, nie odwracając wzroku od byłego oprawcy. 

– Moim zdaniem spokojnie możemy się zabawić – rzekła rozbawiona Śmierć, wyciągając swoją berettę. – Może strzelę mu w kolana, tak, że by nie mógł uciekać? 

Jednak nim ktokolwiek zdołał coś powiedzieć, przestępca wyrwał się z uwięzi. Stanął na środku pokoju, nie bardzo ogarniając sytuację. Jedną ręką masował obolała szyję, a drugą wymachiwał bronią. 

– Co tu się dzieje? – krzyknął zdenerwowany. – Jak wy się tu, kurwa, znaleźliście?  

– Wiesz, że nie ładnie tak przeklinać przy kobietach? – rzekła z ironicznym uśmieszkiem Śmierć, bawiąc się swoją bronią. Po chwili spojrzała kątem oka na Cienia. – Przyjacielu, czy to nie czasem ty powinieneś udzielić mu tej lekcji?  

– Jeśli uczynisz mi ten zaszczyt i dopomożesz  mi – rzekł Cień, powoli wstając. Jego głos był przenikliwy oraz przeszywający. Mimo, że Oni uratowali sprawiali wrażenie przerażających. A w szczególności, że nie wiedziała co ma być tą „lekcją”. 

Cień wyprostował się. Dopiero teraz można było zauważyć, że jest on o wiele wyższy od włamywacza. Obcy mężczyzna poczuł przeszywający dreszcz. Nie rozumiał o co chodzi. O czym ci ludzie mówią. Jedyną spokojną osobą wydawać się mogła Anielica, lecz ona tylko nie okazywała swoich uczuć powierzchownie. Naprawdę była wściekła jak jej towarzysze, lecz nie potrafiła w takiej chwili skupić się na niedoszłym oprawcy. Bardziej interesował ją stan ich Twórczyni. 

Pasowało jej, że  Śmierć i Cień zajmą się nieproszonym gościem. W tym czasie ona mogła spokojnie zająć się Dobromirą. Tamta dwójka nie nadawała się do tego. Kostucha była osobą zbyt egocentryczną, a mimo to zdystansowaną do cierpienia. Często wydającą się osobą chłodną, pozbawioną emocji. Tylko kiedy nikt nie patrzył, gdy nie musiała wykonywać swojej pracy, stawała się zabawna i towarzyska. Ale nie potrafiłaby pocieszyć bądź kogoś uspokoić. Powiedziałaby coś nieodpowiedniego, pogarszając sytuację. Natomiast Cień wbrew stoicyzmowi, po prostu nie potrafiłby jej pomóc. Uśmiechnąłby się tylko i dotknął jej ramienia. 

Z drugiej strony każdy z nich na swój sposób mógłby ją pocieszyć. W końcu są jej częścią i znają ją lepiej niż inni. Anielica podeszła do przerażonej kobiety, a metalowe ogniwa delikatnie dźwięczały. Przykucnęła przy Dobromirze, rozprostowując swoje skrzydła. Stworzyła wokół niej barierę odgradzającą od rzeczywistości. Uskrzydlona kobieta pozwoliła Mirze wtulić się w siebie. Studentka czuła się dziwnie spokojnie. Wreszcie mogła pozbyć się duszonego w sobie strachu. Po jej policzkach popłynęły słone łzy. Cicho łkała, a jej pocieszycielka delikatnie głaskała ją po plecach. Skrzydła Anielicy nie służyły tylko stworzeniu bezpiecznej przystani i nie pozwoleniu Dobromirze ujrzeniu co stanie się z jej oprawcą.

W tym samym czasie, włamywacz wpatrywał się w pozostałą dwójkę. Kierował bronią w jedną, to w drugą postać. W pokoju oprócz szlochów studentki nie było słychać żadnych innych dźwięków. Przestępca mógł usłyszeć bicie swojego serca. Frustrowało go to. To był jeden z niewielu razów w jego życiu, gdy odczuwał lęk. A najgorsze było to, że oprócz gróźb ci ludzie, jeśli mógł ich tak w ogóle nazwać, nie zrobili nic. Lecz aura jaką wokół siebie roztaczali sama w sobie napawała strachem. 

Cienia powoli irytowała postawa tego człowieka. Był dla niego osobą godną pożałowania. Mocną w gębie. Zastraszającym bezbronne osoby. Najbardziej obrzydliwy rodzaj człowieka jaki można spotkać. 

Zamierzał pozbyć się go w bolesny dla ofiary sposób, jednak w tej chwili ważna była jego Pani. 

Zaczął działać, gdy do gry włączyła się Śmierć. 

– Kolego, naprawdę uważasz, że rozsądnie jest tak wymachiwać bronią? – rzekła podchodząc do niego. – Jeszcze zrobisz komuś krzywdę – Z każdym słowem była bliżej niego. Widziała jak jego mięśnie napinają się. A lufa kieruje się w jej stronę. – Najpewniej sobie.

Mężczyzna nie był pewien co zamierza kobieta. To był odruch. Wycelował. Nacisnął. Huk wystrzału rozbrzmiał echem po pokoju. Mira wzdrygnęła się na dźwięk strzału. Za bardzo bała się, aby zobaczyć o co chodzi. 

Natomiast Śmierć stała nieruchomo wpatrując się w napastnika oraz jego broń. W chwili gdy kula trafiła ją, uczuła przeszywający ból  w podbrzuszu. Potem coś ciepłego i lepkiego w swoim przełyku. Odruchowo zakaszlała, zakrywając usta dłonią. Skuliła się jakby w bólu. Po chwili jej ciałem wstrząsnęły dreszcze. 

Przestępca odetchnął spokojniej. Mógł ich zranić, a nawet zabić. Nieświadomie uśmiechnął się lekko. Poczuł ulgę z takiego obrotu sprawy. Skierował broń w stronę Cienia. Myślał, że mężczyzna w pelerynie odsunie się, ale on tylko prychnął w odpowiedzi. 

– Może przestaniesz się już wygłupiać? – rzekł zirytowany Cień. – Mamy robotę do wykonania.

Włamywacz zbladł. Ponownie był zdezorientowany, a po chwili po pokoju rozległ się śmiech. Spojrzał w kierunku postrzelonej kobiety. Ona się śmiała. Wyprostowała się, dalej zakrywając usta dłonią. 

– Nawet nie dasz się pobawić. Wszystko niszczysz – powiedziała, odsuwając rękę od ust. W słabym blasku światła, można było dostrzec kulę w dłoni. Spojrzała w stronę napastnika. – I co myślisz o mojej grze aktorskiej? – uśmiechnęła się zawadiacko. Zachowywała się zupełnie normalnie, a nie jak osoba, którą ktoś postrzelił.

Włamywacza przeszedł dreszcz. Jego ręce zaczęły się trząść. Strzelił ponownie, ale tym razem w mężczyznę. I tym razem to nic nie dało. Nagle gdy kula miała zetknąć się z płaszczem pojawił się dziwny szpikulec. Zdawać by się mogło, że po prostu wyrósł z ziemi. Kolec przyjął na siebie uderzenie, a potem pochłonął ją. 

– To był zły ruch – rzekł Cień, podchodząc bliżej. Z ziemi wyrosła czarna macka. W zaledwie parę sekund ruszyła w stronę włamywacza, a dokładniej jego broni. Czarna maź oplotła pistolet razem z dłonią mężczyzny. Włamywacz najszybciej jak potrafił wyrwał rękę z tej wydzieliny. Był przerażony. – To nie będzie ci dłużej potrzebne – rzekł Cień, kiedy macka pochłonęła broń. Potem spojrzał w kierunku swojej towarzyszki. – Jak to określiłaś? Czas zacząć zabawę

Śmierć zachichotała cicho. Już nie mogła się doczekać wymierzenia kary, temu obrzydliwemu tchórzowi. 

Dobromira obudziła się wczesnym rankiem. Ciepłe promienie słońca padające przez zasłony oświetliły jej twarz. Pod oczami miała lekkie cienie. Powoli wstała z kanapy, rozglądając się po pokoju. Z każdą chwilą coraz więcej przypominała sobie z tej okropnej nocy. I była pewna, że to musiał być koszmar. W mieszkaniu wszystko wyglądało normalnie. Książki nadal leżały na ziemi, filiżanki stały w szafce, a postacie znajdowały się na obrazach. 

Kobieta westchnęła ciężko, wstając. Sięgnęła po telefon leżący na stole,  aby sprawdzić godzinę. Nie wiedziała co ją podkusiło, ale postanowiła sprawdzić wiadomości. Nawet nie wiecie jak bardzo się zdziwiła, kiedy zobaczyła wczorajsze wiadomości. Przez chwilę wpatrywała się w nie, uświadamiając sobie, że koszmar jaki przeżyła był prawdziwy. Najpierw była przerażona. W jej głowie kotłowało się wiele pytań, na które nie mogła znaleźć odpowiedzi. 

Co stało się z przestępcą? Kto posprzątał mieszkanie? Kto naprawdę jej pomógł? Przeszła się po pokoju. Pierwsze emocje opadły. Przyszedł czas na zaskoczenie. Czym dokładnie były te postacie? Wyglądały jak jej obrazy, a jednak nimi nie były. Rysunki nie mogą ożyć. 

Z dziwnego powodu czuła, że chciałaby podziękować wybawcą, a przede wszystkim dowiedzieć się, co się z nim stało. 

Niepewna co dalej ma zrobić, podeszła do jednego z rysunków na ścianie. Pierwsza była Anielica. Nadal siedział na ziemi. Nie ruszyła się nawet o milimetr, gdy Dobromira zdjęła obraz  i nim potrząsnęła. Skarciła się w myślach za swoje głupie zachowanie. Przecież do było niemożliwe.

Odwiesiła obraz na miejsce. Przyjrzała mu się chwilę. Zdawało jej się, że coś jest z nim nie tak. Przeanalizowała go kawałek po kawału i zobaczyła to. Anielica miała jedno skrzydło, którym próbowała się zasłonić. Nie powinno tam być nic więcej, jednak było. Znajdowała się tam głowa. Ludzka głowa. Ledwo widoczna spomiędzy piór. 

Mira wzdrygnęła się na ten widok. Był on makabryczny. Postanowiła sprawdzić pozostałe obrazy. 

Na rysunku Śmierci też znajdowało się coś więcej. Podobnie jak w poprzednim – ledwo było go widać. Ale wprawione oko potrafiło to dostrzec. Na jednym z budynków  wisiało ciało bez głowy. 

A na ostatnim z rąk Cienia ciekła krew. 

Kobieta mimo, że była świadkiem zbrodni, nie czuła się winna. Nawet jeśli obok niej dokonało się morderstwo. Była wdzięczna, chociaż ją to dziwiło. Myślała, że nigdy czegoś takiego nie pomyśli. Ale uważała, że ten człowiek zasłużył na śmierć. Nie widziała czego on wcześniej dokonał. Lecz skoro potrafił w kogoś strzelić to, na pewno też zabić. Ile to dusz  ten nieproszony gość mógł mieć na sumieniu? Ile sprowadził cierpienia? 

Kobieta była pewna jednej rzeczy, że zawsze może liczyć na swoich strażników. 

A teraz pewnie zastanawiacie się skąd ja to wiem, prawda?

Lecz odpowiedz na to pytanie pozostanie moim słodkim sekretem. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Copyright © 2024 Cień Pisarza. All Rights Reserved. | Catch Vogue by Catch Themes